Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kwariuszawWarszawiepodobnyegzemplarzprzepadłonzwiększością
moichksiążekwr.1944.Byłatopierwszapoważniejszaksiążka,jakąprze-
czytałem,nauczyłamnieczytaćmatka.Otrzymywałemrównieżróżneksią-
żeczkidziecinnezobrazkamiprzeważniemisięniepodobałyiniepozo-
stawiłyśladuaniwmózgu,aniwsercu.Pierwszeznichbyłybodaj„Przygo-
dyStasia”,opowiedzianemiarowymwierszem.Zaczynałosiętotak:
„Cieszysięmama,tatkowesoły,
ŻeStaśzksiążkamiidziedoszkoły,
LeczStasiowiwgłowienienauka…”.
PotymnastępowałopispsotiprzygódtegoStasia,któryzamiastdoszkoły
poszedł,jaktonazywanozamoichlatszkolnych„nawagary”.Przygodyte
ipsotyniebyłyaniinteresujące,anizabawne.
WZalesiuprzebywałemniedługo.Przyszedłczasprzygotowaniasiędo
szkółirodzicedlaoszczędnościumieścilimniewdomuwujostwaTryni-
szewskich,wGawłowiepodNasielskiem,gdziemiałempobieraćnauki
zmoimrówieśnikiembratemciotecznymStasiemTryniszewskimistarszą
odnasjegosiostrąMarylą.Smutnetodlamniebyłylata,zżalemrozstawa-
łemsięzrodzicami,długoniemogłemsięprzyzwyczaićdoinnegośrodowi-
ska,choćwśródżyczliwychmikrewnych.WZalesiumiałembonęNiemkę,
odktórejnauczyłemsiępłynniemówićponiemiecku,wGawłowiewpajał
namwiedzępotrzebnądotego,bysiędostaćdo2klasyszkołyśredniej,na-
uczycielszkołyludowej,aznajomośćjęzykafrancuskiegoguwernantka
pannaBerta.Pewnegodnia,byłotowr.1887,przyszedłzZalesialistwzy-
wającymniedoprzyjazdu.Podróżodbyłemkońmi,mampodzieńdzisiejszy
woczachpostaćmatkizapłakanejizmęczonej,gdyzajechałemprzeddwór.
Ojciecbyłchorynazapaleniepłucipokilkudniachzmarł.Byłtopierwszy
ciospoważny,jakimniespotkałichoćmiałemlatzaledwiedziesięć,odczu-
łemgogłęboko,wydałomisię,żezostałemosamotniony,bezbronnywobec
życiaiupośledzonywporównaniuzmymikrewnymiirówieśnikami.
PośmierciojcaopuściliśmyzmatkąZalesie,zabrałnaswujStaśdoNie-
stępowa.Napokryciedługówsprzedanonalicytacjinietylkoinwentarz
isprzętygospodarskie,leczicałeurządzeniedomu.Pozostałotylkoniewiele
meblimojejmatki,niektóreprzedmiotypamiątkowe,którekupiłnalicytacji
wujDembiński.Smutnyto,dogłębiwstrząsającybyłobrazrozproszenia
wszystkiego,wśródczegowyrosłem.ZżalemibólemopuszczałemZalesie,
choćniebyłotamdoczegosięprzywiązać.Dworekbyłmaleńkiiskromnie
urządzony.Sadledwieposadzonyprzezmegoojca,aokolicapłaskainie-
ciekawa.Ajednakzpłaczemsiadałemdopowozu,którynaszmatkąmiał
zawieźćdoNiestępowa.Miałemwrażenie,żerozpoczynająsiędługielata
tułaczkipoświecie.
Takzakończyłysięmojelatadziecinne.Więcejmiznichzostałowspo-
mnieńsmutnychniżpogodnychiprzyjemnych.Dorzędutychostatnich
należąwspomnieniawyjazdówzrodzicamidoWarszawy.Jeździłosięwów-
czasspodPułtuskaiMakowakońmi,odległośćwynosiłaokoło10mil3.
StangretWitkowskiudawałsięzczwórkąkonicugowychnapółdrogido
Jabłonny,myśmywyjeżdżalizdomukaretą,zaprzęgniętąwczterynajlepsze
koniefornalskie.WJabłonnejnastępowałazmianakoni.WWarszawieza-
jeżdżaliśmydoHoteluNiemieckiegonaul.Długiej,botambyłyobszerne
———
———
——
3Tj.około16km.
18