Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spotkałinnych,którzybylidobremidziećmi.
Rozpoznalisiępouśmiechach.
Czybyłojużzapóźno?Czymogłemsięcofnąćcofnąć
doczego,dokogo,dojakiegomnie?Niemażadnegomomentu
wprzeszłości,który,cudowniezmieniony,odwróciłbybiegmego
życia,żadnejkatastrofy,któramisięprzydarzyła,wskutek
czegojesteminny,niżbyćpowinienem;niczegotakiegoniepotrafię
wskazać.
Jestwręczdokładnienaodwrót:dokiedykolwieksięgnąłbym
wspomnieniem,zawszeodnajdępodcienkimnaskórkiemmychsłów
iczynówsamązasadę,muskułniepokoju,nadziejiiwstrętunapięty
wtymsamymkierunku,gdymiałemlattrzy,trzynaścieidwadzieścia
trzy.Nieuczucie,cośinnego,niemyślucieka,wymykasię,
wyślizguje,niematerjalne,nieopisywalnestój!spójrzmiwoczy!
ty,tynazwęcięWstydem,choćnimniejesteś,nazwęcię
Wstydem,boniemalepszychsłówwjęzykumiędzyludzkim.
Oprawachlogikiiprawachpolityki
AlfredTajtelbaumczekałnamniewrestauracjiHerszfielda.
Siedziałsamotnieprzywielkiemokniewychodzącemnapasaż
Simonsa,poczytującgazetękrzywozłożoną.Zamówiłpejsachówkę
zgęsiemiskwarkamiibyłjużchybaprzydrugiejporcji
zMiodowejnaDługątrzykroki,alepotym,jakdoniego
przetelefonowałemzsieniPałacu,zatrzymalimnieznowuIwan
zKiryłem:trzebabyłowypełnićformularze,wydobyćświadectwo
błagonadiożnosti,wypisaćpomniejszedokumentypodróżne…Gdy
wchodziłemdoHerszfielda,zegarywskazywałysiódmą.
Masz.
Alfredspojrzałnarzuconenablatstolikabanknoty.Czywogóle
jeszczepamiętałodługu?Czyteżprzestałjużmiećnadzieję,
żekiedykolwiekgoureguluję?Powiesiłemkożuchiczapkę.Liczył
ruble,powoliprzekładającjemiędzypalcami.
Usiadłem.
Wyjeżdżam.
Uniósłgłowę.
Naile?
Niewiem.
Dokąd?