Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zagłobaprzestrzegałmłodegoporucznikaprzed
zapamiętaniem.
Wołodyjowski,ledwiewzrokdodrzwiodwrócił,nie
mógłjużoczuoderwaćodwidokudziewczyny,która
musięaniołemwydała.Jakbysłońcewpochmurnydzień
zzachmurwychynęło,jakbylatonaglenastało,choć
dopierozimasiękończyła,jakbyłąkarozkwitłatysiącami
kwiatów,topiącobfiteśniegi.Wiedziałjużporucznik,
żetaiżadnainnamożebyćpaniąjegożycia.Smukła
jakojodłastanowiładokładneprzeciwieństwoswojej
matki.Nadtowyniosła,dumnapostawa,jakoteż
podniesioneczołowskazywałynawysokieurodzenie
panny.Latmiałaokołodwudziestu.Postaćjejkryłasię
podaksamitną,ciemnozielonąsalopkązgłębokim
kapturemokrywającymgłowę.Młodemurycerzowi
wystarczyłojednaktylkospojrzećwszafiroweoczy,które
byłyniczymodbicieletniego,toskańskiegonieba
iskrywającymisięskromniepodrzędamidługichrzęs,
abyzapomniećniemalżeocałymświecie.Dopełnieniem
owychszafirowychklejnotówbyływąskinosiusta,
atakżewłosyjakłanydojrzałegozboża,któremimo
upięciawwarkoczkręciłysięniesforniepasmami
poskroniachipoliczkach.Panna,choćwzrokmiała
skromniespuszczony,dostrzegła,jakniepierwszytoraz
wywarławrażenienakawalerzeimimowolniejejtwarz
spowiłnieśmiałyuśmiech,ujawniającdołeczekponiżej
prawegokącikaust.Dołeczekówsprawił,żedusza
Wołodyjowskiegoostatecznieopuściłapochmurną,
przedwiosennąWarszawęiuleciałagdzieśwysokoponad
chmuryiwrócićniechciała,abyuspokoićkołaczące
serce.