Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁCZWARTY
N
spokojniejszy,boszlachtaupojonawczorajszymi
owyporanekwstawałnadWarszawą.Znaczniebył
wydarzeniami,pomszyuŚwiętegoJanarozeszłasię
powszelkichkarczmachiszynkach,gdziepiładosamego
rana,azkażdymkolejnymgąsiorkiemikuflemcoraz
głośniejwiwatowałaiśpiewała.Gdzieniegdziespieralisię
zkoleizwolennicykrólazestronnikamikanclerza.Ciężko
byłostatecznymmieszczanomzasnąćtegowieczora,
bowpóźnąnoczpiwnicstaromiejskichinowomiejskich
niosłysięwybuchyperlistegośmiechualbodlaodmiany
odgłosykłótni.Najbardziejporywczystrzelalinawiwat
zbandoletów,aledlatychstrażmarszałkowskaszybko
odnajdywałabardziejodosobnioneamrocznemiejsca
wratuszowejwieży.Takczyowakdopieronadrugiekury
miastozaczęłocichnąćiprzysypiać.
NiemiałwięcwyjściamarszałekSzujskiipo
pierwszymdniuobradsejmowychmusiałzarządzićdzień
przerwy,abyposłowiezdołalidojśćdosiebie.Zamekbył
więcnadpodziwcichyinicnieprzeszkadzałownaradzie
królaznowymnamiestnikiemestońskim.Wprywatnym
swymgabinecieZygmuntudzielałostatnichwskazówek
kasztelanowiliwskiemu,wpierwukończywszylisty,które
odebrałonatychmiastkilkuposłańców.Nadziedzińcu