Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Głupiesystemylimitująceczystąwodę,niepozwalającejej
marnować.Chciałamsięumyć.Tenjedenjedynyrazchciałam,żeby
nagięłydlamniezasady.Czułamkrewnajęzyku,zębachiwgardle.
Każdeprzełknięciesprawiało,żemetalicznyposmakwnikał
dowewnątrzmojegociała.Musiałamsięztegooczyścić.
Zostatnimtępymuderzeniemrurwodaprysnęłaizaczęłakapać
wąskimciurkiem.Sięgnęłampomotelowyręczniczek,sztywnyodzbyt
częstegowybielania,iwsunęłamgopodkran,bywchłonąłtemarne
krople.
Zacisnęłamobolałąszczękęiostrożniepochyliłamsiędoprzodu,
opierającbiodrooumywalkę.Powytarciuparyprzysłaniającejlustro
użyłamwilgotnegoręcznika,byobmyćstrupnadolnejwardze.
Rozcięta,mocnospuchła.
Skorupybruduikrwipodpołamanymipaznokciamiprzypominały
osobieprzynajmniejszymnacisku.Skupiłamwzrok
naciemnoczerwonychpółksiężycachprześwitującychprzez
odpryskującylakier.Niepotrafiłamodwrócićoczu.
Przynajmniejdopókikępkawłosównieplasnęłaodnoumywalki.
Taniaświetlówkabrzęczała,świecącniebezpieczniejasno.
Podsycałaniepokojącetrzaskiuwięzionewmojejgłowie.Nie
rozumiałam,comamprzedsobą.Mały,poszarpanykawałekciała.
Kilkakosmykówwijącychsięnamokrejporcelanie.
Niebyłytojednakdługieczarnewłosy.
Blond.Krótkie.
Awięccudze.
Otworzyłamusta,aleszloch,wręczkrzyk,uwiązłmiwgardle.Cała
dygotałam,gorączkowoodkręcającizakręcająckran,próbujączmyć
zsiebiewspomnieniatejtragedii.
OmójBoże,omójBoże…
Wrzuciłammokryręcznikdopustejumywalki,podbiegłamwstronę