Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
4
Zapanowałacisza.Iwszędzieunosiłsiędym.
Wszedłgłębokowmojepłuca,wypychającznichpowietrze.Żar
ugrzązłwemnie,kłębiącsię,byłampewna,żeoddzieliskórę
odmięśni,amięśnieodkości.
Następniepojawiłsięból.
Panikarozkwitławmojejczaszce.Rozgrzanedobiałościpowietrze
iolbrzymieciśnieniezwaliłymnieznógwchwili,gdyObrońca
zniknąłwstrumieniuspalonegoplastikuimetalu.Ogieńobjął
mumunduriwłosy,oklejającgoniczymdrugaskóra.Pochłonął
gowcałości.Ajaodlatywałampękałamigłowa,aprzedoczami
zrobiłosięciemno,takciemno,takbardzociemno.
Niebyłamwstaniezaczerpnąćkolejnegooddechu,którego
desperackopragnęłaklatkapiersiowa.Niemogłamsięruszyć.Nerwy
wyły,krzyczałyiszarpałysię,aleciśnienie,topaskudneciśnienie
przygniatającedoostrego,nierównegobruku,próbowałomnie
zmiażdżyć.
Wszędzieunosiłsiędym.Jegowstęgirozlewałysięnademną,
omiatającotwarteranynaramionachiklatcepiersiowej.Praweramię
utknęłopodblachą,któraspadłagdzieśzgóry.Próbowałam
podciągnąćrękędosiebie,alezahaczyłamnadgarstkiemocośostrego.
Stłumiłamszloch.
Myśl…Myśl!
Mel.GdziestałaMel?
Wykręciłamsięnajdalej,jaksiędało,choćmetalowakrawędź
wgryzałasięwskórę.Niemogętuzostać…Niepowinnamtuzostać…
Ktośchcecięzabić.
Ktośchcecięzabić.