Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
Kiedyśprzezcałemiesiącemilczałam.Właściwietonie
wypowiedziałamanijednegosłowaprzezponadrok.
Stałosiętoprzezprzypadekawłaściwienieprzezprzypadek.
Długostarałamsiętowyjaśnić,uzasadnić,dlaczegozamilkłam.
Zupełniejakbydrutkolczasty,któryotaczałobózrehabilitacyjny,
poraniłmnietakmocnownocucieczki,żewszystkiesłowapoprostu
zemnieuciekły.Zrobiłamsiępusta.Takazimna.Wystarczającosłaba,
byprzylgnąłdomnieszok.
Wrzeczywistościniektórychrzeczyniedasięopisaćsłowami.
Choćbywystrzałówrozbrzmiewającychwnocy.Krwicieknącej
poplecachcienkichuniformów.Dziecileżącychtwarządoziemi,
powoliprzysłanianychprzezśniegsypiącyzciemnegonieba.Uczucia
dławiącejnadzieipojawiającejsięwtejsamejchwili,wktórejucieka
sięprzezogrodzenieizostawiainnychnapewnąśmierć.
Przezkilkakolejnychdnibyłampoprostu…zmęczona.Niepewna.
Słyszałampytaniaikiwałamgłową.Kręciłamnią.Wymagałotoode
mniemnóstwaenergii.Bałamsię,żezciemnościpanującejwmojej
głowiewybioręniewłaściwesłowa.Niechciałampowiedziećczegoś,
coniespodobałobysięchłopakom,którzymnieuratowali.
Wniemalkażdejchwili,jakąspędzałamwichvanie,wyobrażałam
sobiejednąscenę.Otóżmówięim,żejestemgłodna,zziębniętalub
ranna,aoniuznająmniezaciężar,takjakkiedyśzrobilitorodzice.
Anastępniesięmniepozbywają.Decydująsięnatotakszybkojak
wnocmojejucieczki,kiedyuznali,żenależyzabraćmniezesobą.
Ostatecznienigdymnienieporzuciliipojakimśczasiezdałamsobie
sprawę,żetegoniezrobią.Alewtedyczułamsięjużkomfortowo,
biorącdorękiwspólnyzeszytidobierającwmyślachsłowa.Mogłam
napisaćdokładnietakąodpowiedź,jakąchciałam,bezniepotrzebnych
błędów.Mogłamwybrać,coikiedychcępowiedzieć.Miałamkontrolę
nadswoimżyciem.
Problempolegałnatym,żestalewybierałammilczenie.Ciągle