Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przerażonaaninawetzła.Niestraciłamkontrolinadsobą.
Toniebyłamojawina.
–Suzume?
Wciągutychkilkudni,którespędziłamzRomanem,jegocichy,
spokojnygłoszałamałsiętylkokilkarazy–wgniewie,wtrosce,
wostrzeżeniu.Terazjednakusłyszałamwnimcoś,czegonie
rozpoznałam.Jakbyporazpierwszyzniepokojemwypowiedziałmoje
imię.
–Musisztozobaczyć!–zawołał.–Szybko!
Ściągnęłamzniszczonąbluzkęiwyrzuciłamdokoszanaśmieci,
anastępnieporazostatniwytarłamtwarzbrudnymręcznikiem.Ten
równieżwyrzuciłam.
Niezniszczony,czystypodkoszuleknieochroniłmnieprzed
wilgotnymchłodemklimatyzatorazainstalowanegowmotelowym
pokoju.NapołamanychobcasachpokuśtykałamdoRomana.Czułam,
jakrozdarcienatylnymszwiespódnicypowiększasięzkażdym
krokiem.Niemiałamczasusięprzebraćiposzukaćczegośbardziej
dopasowanegodoczekającejnaspodróży.Wpewnymsensie
wyglądałamtakkoszmarnie,jaksięczułam.
–Ocochodzi?–wykrztusiłam.
Romanstałprzedtelewizorem,jegociemnewłosyopadałynaczoło.
Przyjąłswojązwykłąpozę:dłońzaciśniętawpięść,knykcieprzy
ustach,brwiściągniętewzamyśleniu.Widoktegochłopaka
opracowującegojakiśplanpodziałałnamnieuspokajająco.Ot,jedna
niezmiennarzeczwcałymtymchaosie.
Nieodpowiedziałnamojepytanie.Priyankarównieżsięnie
odezwała.Siedziałanałóżkuiwpatrywałasięwekrantelewizora.
Ściągnęłaposzewkęzpoduszkiipróbowałazajejpomocązatamować
krewcieknącązrozcięcianadlewymokiem.Rękawyżółtejjedwabnej
sukienkimiałaposzarpane,amateriałprzesiąkniętypotem,krwią
iczymś,copewniebyłobenzyną.Gwiazdkawytatuowananajej
brązowejskórzewydawałasięzaskakującociemna.Obserwując