Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałpierwszy
–Tomusibyćjużbardzoblisko–powiedział
Mardoniusz.
Hiempsalspojrzałnaniegobadawczo.Jegopanbył
potężnejbudowyipowinienbyćzmęczonydługąpodróżą,
aleniebył.Wydawałsięniemalrównieświeżyjak
wchwili,gdywyruszaliwdrogęprzedpołudniem,
awjegooczachlśniłdziwnyblask.
Hiempsalbyłjeszczemocniejzbudowanyichoćjechał
namniejszymkoniu,górowałnadprzysadzistą,otyłą
sylwetkąswojegopana.Jegopochodzeniebyłoowiane
tajemnicą.Jednimówili,żeMardoniuszkupiłgowCyrenie
iżepochodziłzplemieniaTuaregówzoazygłęboko
napołudniu,inni,żezmiejscabliskosercaAfryki,gdzie
Nilrozpoczynałswójbiegjakocienkistrumyk.Miałsiłę
Herkulesa–samcesarzmógłbypozazdrościćjegopanu
takiejochrony.
–Panmówi,żebardzoblisko–mruknąłHiempsal.–Ale
niedojedziemytamszybko.Tenibykoniesąukresusił.
Spójrznatępianę!Jeszczekilkagodzinipadną.Ale
towkońcuniesąprawdziwekonie.WKapadocjinie
makoni.Sątylkokróliki...ipył...izłedrogi...igóry.
Tokrajzapomnianyprzezbogów...araczejprzez
świętych.Comyturobimy,panie?
Mardoniuszbladosięuśmiechnął.
ŻadenniewolnikpróczHiempsalanieodważyłbysię
odezwaćdoniegopierwszy,niemówiącozadawaniu
pytań.Innizamniejszeprzewinieniaspędzalidługielata
swojegonędznegożyciaw
ergastulum
,więzieniudla
niewolników,pracującwpoluwdzień,przykuci
łańcuchemdościanywnocy.
TenłobuzHiempsalwiedziałjednak,jakdalekomoże
sięposunąć.Wiedziałteż,żejegopanniezrobinic,
comogłobyzmniejszyćjegowartośćjakoosobistego