Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zbliżała,rosłairosła,zdawałasięwypełniaćcałypokój.
Ciemne,głębokoosadzoneoczywydawałysięolbrzymie.
Lepiejodezwałsięgłosznikąd.Lepiej.Dużolepiej.
Mgłarozproszyłasięimógłjużusiąść.Terazwidział
jeszczewyraźniejtobyłarękazpucharem,ręka
Borecjuszazpucharem,któryzbliżałsiędojegoust,igłos
powiedział:
Wypijto.
Posłuchał,atobyłogień,zimny,ostroprzyprawiony
ogień;krewzaczęłaszybciejkrążyćwżyłachiterazbyło
jużzupełniedobrze.
Cotobyło,Borecjuszu?Jakiniebiańskilekmipodałeś?
Wielkatwarzuśmiechnęłasię.
SokzwinogronzewzgórzChios,darBachusa,
kolejnegoztwoichchrześcijańskichdemonów,bracie
Julianie.Mójniewolnikzawszeniesiepełnybukłak,
gdziekolwieksięudajemy.Nie...więcejnie.Nigdy
wcześniejniepróbowałeświna,prawda?Takmyślałem.
Jegonadmiarzakłócajasnośćmyślenia,jakzobaczysz
uinnych.
Julianskinąłgłową.
Jużwidziałem...razodparł.KiedyChryzo...kiedy
jedenzmnichówotworzyłpotajemniedrzwidopiwnicy,
wktórejtrzymająwinomszalneprzedkonsekracją.Zszedł
tamipił,pił.Musieligostamtądwynieść,niemógłiść
owłasnychsiłach.Wykrzykiwałokropnesłowaikopał
braci,którzygonieśli.Potemsiępochorował...
Przezszczupłeciałoprzebiegłdreszczobrzydzenia.
Odtamtegoczasunawetniechciałempróbować
wina.
Wszystkojesttrucizną,jeśliprzyjmujemy
towniewłaściwejilości,inicniąniejest,jeśli
wewłaściwejodrzekłspokojnieBorecjusz.Zrozumiesz
toktóregośdnia...kiedybędzieszstarszy.Terazjużnic
niemów.Musiszspać.Rozmawiałemzdiakonem.Jesteś
naliściechorych,zemnąjakozeswoimlekarzem.Nie