Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałdrugi
Dwaidwa...dwaidwa...dwaidwa...
Długapodwójnakolumnamnichówmaszerowała
wciasnymkręguwokółmałegodziedzińcapozbawionego
kwiatówidrzew.Wszarychhabitachprzewiązanych
potrójnieplecionymsznuremimałychszarych
czapeczkachwyglądalijakżywekamieniesunącepowoli
nadtymi,którebyłyjużmartwe.
Posępnymarszodbywaliwmilczeniu,zoczami
utkwionymiwziemi.Mimotoniewolnoimbyło
maszerowaćwtychsamychparach.Niepochwalano
więzówprzyjaźniprzeszkadzaływcałkowitym
oderwaniu,którepobudzałoumysłdomedytacji.
Twarzemłodeistare,silneisłabe,rysywyrażające
spokój,rezygnację,głębokąmądrość,żarliwyzapał...
Wargiwąskieipełne,wszystkieszepczącemodlitwy.
Zmałegobalkonunawyższympiętrzegłównego
budynkudwóchmężczyznprzyglądałosiętejprocesji.
Jedenmiałtwarzpomarszczonąjakstarypergamin.
Spodczapeczkiwystawałoparękosmykówsiwych
włosów.
OpatTomasz–mówionoonim,żemaprawiestolat.
Międzyprostymiludźmikrążyłypogłoski,żejestnawet
starszy,żenajstarsimieszkańcywsiznaligojakobardzo
staregoczłowieka,kiedysamibylijeszczedziećmi.
Wrzeczysamej,niektórzywierzyli,żeprzezwzgląd
naswojąwielkąświętośćdostąpiłłaskiprzeżyciasiedmiu
pełnychżywotówiżewewczesnejmłodościpoznał
osobiścieświętegoPawła.
Innitwierdzili,żesamrozsiewatepogłoski,
byprostaczkowieuwierzyliwjegoświętość
iobdarowywaliklasztorhojnymidarami.
Wszyscyjednakwiedzieli,żecałkiemsporoludzinadal
potajemnieskładaofiaryJowiszowiiAtenie,aszczególnie