Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MonikaGaborRW2010
Uwaganamarzenia
–Przepraszam,takjakoś...–Chciałajaknajszybciejgopożegnać.–Muszę
lecieć.Poraposzukaćrodzinki.Zuza,miłobyło.Atobie,Marcin,życzępowodzenia
wnadchodzącychtrudnychchwilach.
Odwróciłasię,byodejść.
–Julka...–Usłyszaławjegogłosieprzymilnyton.–Możemynaciebieliczyć?
Spojrzałananiego.Możemy?Czylibyłojużjakieśnmy”...
–Mogęcijedynieobiecać,żesamaniebędęotymrozpowiadać.Alejeżeliktoś
mniezapytawprost,niezamierzamkłamaćnatemattego,cowidziałam.Sorry,
Marcin,tylkotylemogędlaciebiezrobić.
–Dzięki.Tonamwystarczy.Przecieżtaknaprawdęniczegospecjalnegonie
widziałaś!–PosłałjejszerokiuśmiechiodszedłzeswojąZuzą.
nJakieśtoobleśne...”–pomyślała,patrzącwśladzanimi.Niemiałasiłyani
ochotyterazsięnadtymzastanawiać.
Zamówiłakolejnykubekczekoladyzrumem.
–Mamo,jesteśmy!Padamnanos.Tataprzegoniłmnienamaksa!
–Nareszcie.–Juliiszczerzeulżyło.Miaładośćatrakcjinadzisiaj.–Możemy
wkońcuwrócićdohotelu?Tomek?
–Jasne.Wracamy,teżjestemwykończony.Imarzęodługiejkąpieliwjacuzzi.
–Tozupełniejakja.Tymbardziejżemusimypogadać.–Juliaspojrzała
znacząconamęża.
–Znowucośzbroiłem?–Uśmiechnąłsiędoniejczarująco,jakbyprzepraszałna
wyrostinazapas.
–Tymrazemniety.–Juliapocałowałago.–Iobyśmynigdyniemielitego
rodzajukłopotów–dodałaciszej,jużbardziejdosiebie.
11