Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jeszczerazwsłuchałsięwciszę:mamawciążspała.Ranobędę
zpowrotem,zapewniłsamsiebie.Aco,jeślimamawnocyodkryje,
żezniknął?Możeteżpowinienjejzostawićwiadomość?Szybko
nabazgrałkilkasłówzdrugiejstronyjejliściku,całyczastrzymał
gowdłoni.Pochwilijednakpotrząsnąłgłową,zgniótłkarteczkę
iwcisnąłdotylnejkieszenispodni.Wyślizgnąłsięnakorytarz,czuł,
żegardłozaciskamusięodwątpliwości.Drzwidomieszkaniacicho
sięzanimzatrzasnęły.
Tondajużczekałwumówionymmiejscu.
CiemnykształtWzgórzaWisielców,rysującysięnatleczystego
niebanadostatnimibudynkamiVinohradów,byłzkażdymkrokiem
bliżej.Burzajużprzeszła,zostałyponiejkałużeirześkie,chłodne
powietrze.Nagórze,naTruchlinie,migotałypojedynczeświatełka:
samotnipiesizlampami,rozsianipociemnymzboczujakłódki
rybackiepomorzu.CzyktóryśztychjasnychpunkcikówtoEn?
Wtakąpogodęniezaszłapewniedaleko.
NaskrajuTruchlinastałyradiowozy.Tam,gdziekilkagodzin
wcześniejdoszłodozamieszek,wciążgromadzilisięludzie.
Spalićtowszystkoizaorać,mówięwampouczaładwie
słuchaczkistarszapani,kiedyJirkaiTondaprzechodziliobok.Jedna
wielkakupabruduikamieni.Jużdawnopowinnosięcośztymzrobić.
Aledokądpójdąciwszyscyludzie?
Achoćbydodiabła,nicichtutajnietrzyma.Powiemwam,
żeszkodamiichdzieciaków.Dorastaćnatakimpobojowisku…
Dawnopowinienbyćzakazmieszkaniawtymmiejscu.Hrouda
marację:trzebatowszystkowyburzyćizasadzićpark.Byłbyspokój
raznazawsze.NajpierwtencałyNovotnýzbombą,aterazto.
Dawniejniebyłotakźle,aledziśczłowieksięboizdomuwyjść,jak
teświryzarazzarogiem.
Biegnącawgóręulicazwężałasię,jakbybudynkichciałysię
dosiebieprzytulić.Przejściezkamieniemgranicznymświeciłanad