Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NIESZUKAJCIEMNIE
Ktośotworzyłokno,doklasywpadłogorącepowietrze.Zapachniało
skoszonątrawąirozgrzanymasfaltem.Inniuczniowiewychodzili
jedenpodrugim,aonwciążsiedziałznosemwksiążce.Nikogotunie
znałiniktniechciałznimrozmawiać.Jeszczesięnieprzyzwyczaił,
żetuniepasuje.Alecoztego?Zadwatygodniezaczynająsię
wakacje,aodwrześniawszystkobędzieinaczej.Nowemiasto,nowa
szkoła,noweżycie.
Wyszedłzklasy,zbiegłschodamidowyjściairuszyłprzez
podwórkowstronębetonowegobudynkustołówki.Niespieszyło
musię.Mamaprzyjedziedopieroowpółdo.Napiłsięzplastikowej
butelki,wodabyłaciepła.
Gdzieśzdalekausłyszałswojeimię.Odwróciłsię,alenikogonie
zauważył.Dopieropochwilidostrzegłniedużąpostać,machała
doniegoprzezogrodzeniepoprzeciwnejstroniepodwórka.Szczupła
dziewczynawzielonychszortachirozciągniętejbiałejkoszulce,
ciemnewłosysplecionewwarkocz,gumowabransoletka
nanadgarstku.Odrazupoprawiłmusięhumor.Trwałotoułamek
sekundy:wybuchautentycznejradości,żeznowująwidzi.Zaraz
potemuświadomiłsobie,comusijejpowiedzieć,idobryhumorprysł.
Dokręciłbutelkę,wrzuciłjądoplecakairuszyłwstronędziewczyny.
–Ilemaszdzisiajczasu?–zapytałaEn,kiedyusiedlinaceglanym
murkuprzyogrodzeniu.Każdepoprzeciwnejstronie,plecami
dosiebie.Kwitnącybezpochylałsięnadnimijakwielkibiałyparasol,
niebyłoichwidaćaniodstronyszkoły,aniodulicy.