Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pochwilimilczenia.
Tondauniósłbrwi,niemusiałnicmówić.Zbytdobrzesięznali.
Obajwiedzieli,żeEnniemakoleżanek.Wliceumnienależała
dożadnejdziewczyńskiejgrupkiiwogólesiętymnieprzejmowała,
dobrzejejbyłosamej.Jirkawcześniejtegonierozumiał,późniejjuż
tak.EnurodziłasięnaTruchlinie.Spędziłatamsześćpierwszychlat
życia.Awkolejnychlatachwielkiświatnauczyłnieufaćobcym
ipolegaćtylkonasobie.
Gadaliściedzisiaj?zapytałTonda.Ostrożniezamknąłdrzwi
iusiadłnarozścielonymłóżku;najpierwmusiałzgarnąćnabokjakieś
papieryiubrania.
Jirkaprzymknąłpowieki.
Tylkochwilęwymamrotał.Popołudniu.Zarazposzkole.
Mówiłacoś?
Nie.Jirkapokręciłgłową.Zachowywałasięnormalnie.
ToznaczynormalniejaknaEn.Wiesz,jakjest.
Czyli…ratowałaświat?
Cośwtymstylu.
Obajsięuśmiechnęli,poczymodrazuspoważnieli.Tonda
wpatrzyłsięwpodłogęispochmurniał.Opierałłokcienaudach,cały
siętrząsłwprzemoczonymubraniu.Długomilczeli,monitorzalewał
pokójbladymświatłem.Jirkaodwróciłsiędookna:ciąglelało.
Engdzieśtamjest,uświadomiłsobieiścisnęłogowżołądku.
Przypomniałmusięnieprzytomny,nieobecnywyrazjejtwarzy,kiedy
zabrałwtedy,powybuchuczarnegomerkurytu,iruszyłznią
wdrogępozaśnieżonymmieście.
MusimycośzrobićszepnąłTonda,niepodnoszącwzroku.
JeśliposzłasamanaTruchlin,tosięmożeźleskończyć.Słyszałem,
cosięstałowlutym.Dziękitobiewporętrafiładoszpitala.Gdybycię
tamniebyło…