Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
teższładolasunacałydzieńponocyspędzonejkołobarakupod
gołymniebem(deszczpadałcałąnoc),zrozpaczonaswoimlosem,
zniechęconadożyciabezmęża,któregonadżyciekochała,
wymordowana,niemającjużsiłydalejnosićswegobrzemienia,szła
drogądolasuiszlochałanagłos.Przypadkiemprzejeżdżałotam
bryczkądwóchżołnierzyniemieckich.Najejwidokzatrzymalisię
ispytalisięjej,czyonajestŻydówką.Zaprzeczyła.Natospytalisię,
dlaczegotakstraszniepłacze.Natoonasięjeszczegorzejrozpłakała.
Wówczasprzywołalioniżydowskiegopolicjantaispytali,kimona
jest.Wtedyonwstrachuosiebieprzyznał,żeonajestŻydówką.Ja,
idączmojągrupąrobotników,zauważyłemnagle,żeonaidziekoło
bryczkizNiemcamizpowrotemwstronęobozu.Gdysięznią
zrównałem,podbiegładomnie,żegnającsięimówiąc,żeprowadzą
narozstrzał.Momentalnieodebrałemzjejrąkdzieckoiposzedłem
zdalekazanimi,obserwując,cobędzie.Widziałem,żewprowadzili
doobozu,asamipopewnymczasiepojechalidalej.Jakażbyłamoja
radość,gdypojakichś15minutachzobaczyłemwracającą
zpowrotem.Opowiedziałami,żeNiemcyciprzekazalinaszemu
Kantzowi,którywedługzarządzeniamiałzastrzelić.Alewostatniej
chwilizlitowałsięnadniąipuściłwolno,zapowiadającjednak,żeby
natychmiastwyniosłasięzokolicyobozu.Iwówczasto,niemającjuż
więcejsiłwalczyć,zdecydowałasięnapodrzuceniedziecka.Ażenie
znaładrogidoklasztoru,więczgodziłemjednegoznaszych
robotnikówpolskich,któryza50miałzaprowadzićdoCegłowa
bocznymidrogami.Ażeniemógłbyćwolny,dopieroprzed
wieczorem,więcprzekąsiwszycoś,pożegnałasięzemną,dałemjej
trochępieniędzynadrogę,paręwskazówek,ipuściłasięsama
wdrogę.Zajakąśgodzinęrobotnikówpojechałroweremzanią,ale
niedługowrócił,mówiąc,żeniemógłjejnigdziespotkać.Itak
straciłemwszelkiśladponiej.
Chodziliśmypóźniejwszyscyjakbłędni.Ojciec,którystrasznie
kochałtegopierwszegownuczka,siostrzyczka,któraubóstwiałago,
wszyscyśmygojużopłakiwalijakonieżyjącego.Jakażbyłanasza
radość,gdypojakimśtygodniuprzyniosłanamjednadziewczynkalist
odbratowej,któraznajdowałasięwobozie,jakieś10kmodnas,
itorazemzdzieckiem.Pisałanam,żegdynadwieczoremtegożdnia
doszładoklasztoru,weszładośrodka,gdzienikogoniebyło,itam
położyładzieckowkącie.Alegdyjużodeszłazpowrotemparę
kroków,gdyjużmiałanazawszeopuścićswojedzieckonaglecoś