Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wszystkowporządku–odpowiedziałam,kiedyjużmiałam
pewność,żeodezwęsięspokojnymgłosem.–Nicsięniestało.
–Moimzdaniemtoklasycznyprzykład„cośsięstało”–zauważyła
roztrzęsionymgłosemMel.
–Maszswojebezpośredniezagrożenie–rzuciłagentCooper
dopartnera,niespuszczającwzrokuzdrogi.
Odwróciłamtelefon,któryprzezcałyczasprzyciskałamdonogi,
ignorującpulsdudniącymiwskroniach.Pomimogumowejobudowy
ekranzamigotał,gdypojedynczawiązkaelektrycznościwypełzła
zmojegopalcaizatańczyłatużnadnim.Upuściłamgozpowrotem
nakolana,pocichumodlącsię,bysięwłączył.
Cholera.Odtakdawnaniczegoniezniszczyłam.
Wkońcu,pokolejnejsekundzieniepewności,ekranponownie
rozbłysnął.Przełknęłamsuchośćwgardle,gdyotwierałamtęsamą
aplikacjętekstowącowcześniej.Mojawiadomośćwciążczekała
naodpowiedź.
–Jeszczeniespełnadziesięćminut–przypomniałagentCooper.
–Jesteśmyprawienamiejscu.
Telefonzabrzęczałwmojejdłoni,ażpodskoczyłam.Nareszcie…
Spojrzałamwdół,przesuwającpalcamipoekranie,żeby
wprowadzićhasło.Wąteksięotworzył.
NIEMOGĘSIĘWYRWAĆ.PRZEPRASZAM.NASTĘPNYM
RAZEM?
–Hej,wszystkowporządku?–Melpołożyłamidłońnaramieniu
iposłałałagodne,pytającespojrzenie.
Miałamgłupiąochotęoprzećgłowęnajejramieniuizamknąćoczy,
odciąćsięodświata,przynajmniejdopókiniedotrzemydocelu.
Musiałazobaczyćcośnamojejtwarzy,boszybkododała: