Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wwyborachprzeciwkotymczasowejprezydentCruz,lekkomyślnie
powtórzyłjednozukochanychżądańStrażnikówWolności
–todotycząceobowiązkowejsłużbywojskowejdlaPsi.Wefekcie
jegopopularnośćzaczęłarosnąćjaknadrożdżach.Odtamtegoczasu
zacząłpowtarzaćwszystko,copodsuwalimuStrażnicy.
Zaryzykowałabymtwierdzenie,żejegoludzierozpowszechniali
teteoriejakoswegorodzajupapiereklakmusowy,żebyprzetestować
tezynastępnychprzemówieńswojegoszefa.
–Aletezdjęcia…–zaczęłam.
Melpotrząsnęłagłowązobrzydzeniem.
–TonowypatentStrażnikówWolności.Wyciągająfotkizinternetu
izatrudniająludzidorozsiewaniawątpliwościalbowręczwzbudzania
paniki.Sugerują,żerządniewykonujeswojejpracy.Aleprzecież
wiemy,jakjestnaprawdę.
Skinęłamgłową.
–Przepraszam.Poprostumniezaskoczyli.
Oparłamskrońookno.Pochwilizbliżyliśmysiędokolejnejgrupki
protestujących.
–OBoże–jęknąłagentCooperipochyliłsiędoprzodu,żeby
wyjrzećprzezprzedniąszybę.–Atocoznowu?
Banerwisiałnakładcedlapieszychprzednami,łopoczącjakstara
flaga.Trzymającygodwajdoroślimężczyźninaniebieskichchustach
przerzuconychprzezramionamielidobrzeznanemibiałegwiazdki.
Wywołaliumniedreszcz.
Życie,wolnośćipolowanianadziwolągi!
Morderstwojesttylkowtedy,gdyginąprawdziwiludzie!
–Urocze–powiedziałaMel,przewracającciemnymioczami,gdy
przemknęliśmypodkładką.
Potarłampalcemgórnąwargę,poczymsięgnęłampotelefon,żeby