Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Czyżbyśmywybieralisięnasamąimprezę?
NatowyglądaodpowiadaSam.
WtedyEthanprzedstawianamswojegowspółlokatora.
JeremySimomsmówiciemnoskórychudzielec
opoważnymwyrazietwarzy.
Poznaliściejużjakichściekawychludzi?pytam
powyjściuzbudynku.
Szczerzemówiąc,niezaznajomiłemsięjeszcze
znikimpozatobąiJeremymwyjawiaEthan.
Niechzgadnę…Opuściłeśwykłady,boodsypiałeś
nockę?pytampółżartem,półserio.
Ethanopuszczagłowę.Niemusiodpowiadać.
Mamnadzieję,żechociażtysięwyspałaś
odpowiadapochwili.
Odziwocałkiemnieźle.
Wkrótcedocieramynamiejsce.Przedwejściem
doklubustoijużtłummłodychludzi.Dziewczynyubrane
elegancko,jaknastudentkiprestiżowejuczelni
przystało,ajednocześniekażdapozwoliłasobie
naodsłonięcieniecociała.
Jeślimambyćszczery,wyglądasztunajładniej
szepczemidouchaEthan,anastępnieżartobliwiemnie
szturcha.TymczasemnatwarzyJeremy’egowreszcie
pojawiasięszerokiuśmiech.
Itomisiępodobamówi,przeskakującwzrokiem
zdziewczynynadziewczynę.
Powejściudośrodkauderzająmniegłośnedźwięki
muzyki,któradosłownieuniemożliwiamiusłyszenie
własnychmyśli.„Możetowłaśniejestsposób
nawyleczeniemojejbezsenności?”pytamsamąsiebie.
„Założęsię,żeszybciejzasnęłabymwgłośnymklubie.
Przynajmniejniemusiałabymoniczymmyśleć”.
Schodzimypowąskichkamiennychschodach,
trzymającsięrazem.Samkilkarazypotykasięnaswoich
wysokichszpilkach,leczzakażdymrazemratuję