Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Czyżbyśmywybieralisięnatęsamąimprezę?
–Natowygląda–odpowiadaSam.
WtedyEthanprzedstawianamswojegowspółlokatora.
–JeremySimoms–mówiciemnoskórychudzielec
opoważnymwyrazietwarzy.
–Poznaliściejużjakichściekawychludzi?–pytam
powyjściuzbudynku.
–Szczerzemówiąc,niezaznajomiłemsięjeszcze
znikimpozatobąiJeremym–wyjawiaEthan.
–Niechzgadnę…Opuściłeśwykłady,boodsypiałeś
nockę?–pytampółżartem,półserio.
Ethanopuszczagłowę.Niemusiodpowiadać.
–Mamnadzieję,żechociażtysięwyspałaś
–odpowiadapochwili.
–Odziwocałkiemnieźle.
Wkrótcedocieramynamiejsce.Przedwejściem
doklubustoijużtłummłodychludzi.Dziewczynyubrane
sąelegancko,jaknastudentkiprestiżowejuczelni
przystało,ajednocześniekażdapozwoliłasobie
naodsłonięcieniecociała.
–Jeślimambyćszczery,wyglądasztunajładniej
–szepczemidouchaEthan,anastępnieżartobliwiemnie
szturcha.TymczasemnatwarzyJeremy’egowreszcie
pojawiasięszerokiuśmiech.
–Itomisiępodoba–mówi,przeskakującwzrokiem
zdziewczynynadziewczynę.
Powejściudośrodkauderzająmniegłośnedźwięki
muzyki,któradosłownieuniemożliwiamiusłyszenie
własnychmyśli.„Możetowłaśniejestsposób
nawyleczeniemojejbezsenności?”–pytamsamąsiebie.
„Założęsię,żeszybciejzasnęłabymwgłośnymklubie.
Przynajmniejniemusiałabymoniczymmyśleć”.
Schodzimypowąskichkamiennychschodach,
trzymającsięrazem.Samkilkarazypotykasięnaswoich
wysokichszpilkach,leczzakażdymrazemratuję