Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dotrzymywalisobietowarzystwa.
Słonkosiadałapodstarymwiązem,opierałapodbródek
napodciągniętychwgórękolanachiwmilczeniupatrzyłanadrugi
brzeg.Brązowyrobiłto,cozawsześcinałtrawęiprowadziłbawołu
donajlepszychkęp.Ontakżeodczasudoczasupodnosiłgłowę
ipatrzyłzarzekę.
Byłtoświatbezdźwiękówzastępowałyjeczystespojrzenia.
Dnimijałyichłopiecnabierałochoty,żebyzrobićcośdla
dziewczynkizzarzeki.Chciałbyjejzaśpiewaćpiosenki,któreznały
dzieciwewsi,aleniemógłśpiewać.Chciałbyzapytać,czypójdzie
razemznimszukaćwtrzcinachkaczychjaj,aleniepotrafiłmówić.
Wkońcuzamieniłswójbrzegwscenę,ajegopublicznośćskładałasię
zjednej,zawszesiedzącejwtejsamejpozycjizbrodąnakolanach
osoby.
Brązowydosiadłbawołu,ściągnąłsznuriwbiłpiętywboki
zwierzęcia,któreruszyłobiegiemwzdłużbrzegu.Kopytapodrywały
sięiopadały,abryłkiziemifruwaływpowietrzu.
Słonkosiedziałapraktyczniebezruchu;jedynielekkoobróciła
głowę,śledzącwzrokiemscenęrozgrywającąsięprzedjejoczami.
Bawółwbiegłwzarośla;trzcinyzaszeleściły,rozsuwającsię
naboki.KiedyjużprawiezniknęliSłonkuzoczu,Brązowypociągnął
zasznur,zawróciłbawołuipochwiliznówgalopowalipobrzegu.Był
tobiegpełenmocyibudzącyrespekt.
Odczasudoczasubawółunosiłłebkuniebuitakpotężnieryczał,
żenawodziepojawiałysięzmarszczki.
Przebieglitakkilkarazywiwewtę,potemBrązowyzeskoczył
zgrzbietu,puściłsznuripołożyłsięwtrawie.Bawółpodyszałchwilę,
kilkarazyzastrzygłuszami,spuściłgłowęizacząłspokojnieskubać
trawę.
TegocichegopopołudniaSłonkopoznałateżdźwięk,któregonigdy
wcześniejniesłyszałanieustającyświstgwizdkazrobionegozliści
trzciny.Podniosłagłowęizobaczyłananiebiestadokaczeklecących