Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zacząłgorączkować.Wysokagorączkautrzymywałasięprzezpięćdni.
Kiedyopadła,wyglądałnacałkiemzdrowegopozatym,żeschudł
ijegodużeoczywydawałysięjeszczewiększe.Alewtedyrodzina
odkryła,żeichdziecko,mówiącewcześniejtakpłynnie,stałosię
niemową.
OdtamtejchwiliświatBrązowegowyglądałinaczej.Nieposzedł
doszkołyjakjegorówieśnicyiniedlatego,żeniechciał,ale
ponieważjegotamniechcieli.Mógłjedyniezoddalipatrzeć,jakinne
dzieciztornistraminaplecachradośniebiegnąnalekcje.Wtakich
chwilachczułrękęlekkogłaszczącągopogłowierękębabci,która
nicniemówiła,alewiedziała,coczujejejwnuczek.Głaskała
gopowoliswoimipomarszczonymiitrochęzesztywniałymidłońmi.
PotemBrązowybrałzarękęirazemalbowracalidodomu,alboszli
napole.Babciazawszedotrzymywałamutowarzystwawpatrzeniu
nażabywkanałach,napasikoniki„prządki”wtrzcinachprzyrzece,
nadługonogiebrodząceptaki,napłynącerzekąłódki,nanieustająco
obracającesięwiatraki...MieszkańcyDamaidizawszewidzieliich
razemgdziekolwiekszłababcia,brałazesobąwnuka,byłtak
samotny,żemusiałaspędzaćznimjaknajwięcejczasu.Niekiedy
patrzyłanawieczniesamotnegownuka,ukradkiemścierałałzyzoczu,
alewjegoobecnościbyłazawszepogodna,jakbycałyświat
wypełniałoszczęście.
RodziceBrązowegozawszepracowaliwpolu,praktycznieniemieli
czasuzajmowaćsięsynem.Pozababciąchłopiecmiałinnegodobrego
kompanabawoła.Gdyojciecprzyprowadzałgozpola,Brązowy
zabierałzwierzęwmiejscaznajbujniejszątrawą.Bawółposłusznie
kroczyłzachłopcemizchęciąszedłwszędzie,gdziegoprowadzono.
WieśniacyprzyzwyczailisiędowidokuBrązowegozbawołem,takjak
przywyklidowidokuchłopcachodzącegowszędziezbabciązarękę.
Zatrzymywalisięipatrzylinanichzlekkimsmutkiemiżalem.