Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pewnejnocy,gdypięcioletniBrązowymocnospał,matkanagle
wyjęłagozłóżkaiwzięłanaręce.Poczuł,jakkołyszesięwjej
objęciachiniewyraźniesłyszałjejprzyśpieszonyoddech.Ale
wybudziłogodopierochłodneirześkiepowietrzepóźnojesiennejnocy.
Wokółrozlegałysiępełneprzerażeniagłosy.
Brązowyzobaczyłniebo,czerwonejakowschodziesłońca.
Zdalekaibliskarozlegałosięszaleńczeujadaniepsówiodgłosy
biegającychwpaniceludzi.Spokójjesiennejnocyległwgruzach.
Trzcinysiępalą!Trzcinysiępalą!ktośkrzyczałzcałychsił
ochrypniętymgłosem.
Ludziewybiegalizdomówipędziliwkierunkurzeki.Doroślinieśli
niemowlęta,starszedzieciciągnęłyzaręcemłodsze,młodziprowadzili
staruszkówalbonieśliichnaplecach,wszyscysiępotykaliiwpadali
nasiebie.
GdywybieglipozaDamaidi,Brązowyzobaczyłprzerażającypożar.
Niezliczoneczerwonebestiezrykiemśpieszyły,abypożrećwieś.
Momentalniewtuliłsiępierśmatki,którapoczuła,jakdrżyibiegnąc,
klepałagopoplecachiuspokajaławśródrozlegającegosięwokół
płaczuniezliczonychdzieci:
Niebójsię,kochanie.Nicsięniebój.