Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Właścicieleniezdążyliwyprowadzićprzywiązanychwoborach
bawołów.Zwierzęta,wyczuwającpożar,zaczęływalczyćożycie
niektórewyrywałysłupki,innewyrywałykółkaznozdrzy,ate,
którymsiępowiodło,pędziływrozświetlonąnoc,przedsiebie,
wdzikieostępy.
Kuryikaczkilataływpanice,świniekwiczałyibiegałynaoślep,
kozyiowcegnałyrazemzludźmiwstronęrzekialbokluczyły
popolach.Pewnedzieckowdwóchkozachbiegnącychwstronęognia
rozpoznałowłasnośćrodzinyiruszyłozanimi,alejakiśdorosły
przytomniejezatrzymał:
Życieciniemiłe!
Bezradnedzieckoprzezłzypatrzyło,jakzwierzętaznikają
wpłomieniach.
OjciecBrązowegozdołałzabraćzesobąjedyniebawoła,potężnego
iposłusznego,którypojawiłsięwichdomujakomałycielakpokryty
wrzodami.Zajęlisięnimtroskliwie,karmilisoczystątrawą,codziennie
myliświeżąwodą,robilimaśćzezbieranychziółinakładali
nachoremiejsca.Wkrótcecielakwyzdrowiał.Terazbyłdorosłym
bawołemopięknejilśniącejsierści.Nieprzypominałinnychzwierząt
biegnącychnaoślepjakoszalałe,leczszedłspokojniezawłaścicielem.
Bylirodziną,arodzinawtrudnychchwilachtrzymasiębliskosiebie.
BabciaBrązowegoszławolno,abawółzakażdymrazemzatrzymywał
sięiczekałnanią.Szlirazemcałąpiątką,biegnącyludzieizwierzęta
niebyliwstanieichrozdzielić.
WtulonywmamęBrązowyodczasudoczasuzerkałdotyłu.
Dostrzegł,żeogieńdosięgnąłjużskrajuwsi;wblaskupłomienikilka
domówwyglądałojużniczymzbudowanezezłota.Jesiennewysuszone
trzcinypaliłysięjakszalone,zewsząddobiegałytrzaskipękających
łodyg,jakbywybuchałotysiącefajerwerków;napełniałysercaludzi
paniką.Kilkakurzabardzozbliżyłosiędoogniaimomentalnie
zamieniłosięwzłotekule,apotemopadłospopielałenaziemię.Zając
mknąłcosiłwnogach,jęzoryogniawyciągałysiękuniemuraz
zarazem,próbującgoschwytać.Cieńskaczącegozającabyłwielkijak
cieńkoniaimigotałpociemnychpolach.Izniknąłogieńgopołknął.