Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ5
Nowytydzieńzacząłsięodintensywnychopadówśniegu
icałaokolicawciągugodzinyzmieniłasięwzimową
krainę.Przyciętenaokrągłokrzewywogrodziewyglądały
jakwielkiekulelodówśmietankowych.Ninazrobiłakilka
zdjęć,Alinazamieściłajenastroniepensjonatu,alegdy
poobiedzieponowniespojrzaływokno,pośnieguzostało
jużtylkowspomnieniewpostacibłota.
–Raczejniezrobimysesjirelaksacyjnejwlesie
–stwierdziłEryk,którywyszedłsprawdzićswojeulubione
leśneścieżkiinawetnieudałomusiędotrzećdomiejsca,
gdziezwykleprzyprowadzałludzispragnionych
drzewoterapii.Zostawiłbutyprzedwejściemdodomu,
boutopiłysięwbłocie.Postanowiłzeskrobaćjepóźniej,
gdyjużzaschnie.–Chybażektośbędziemiałochotę
nabłotnezapasy.
Żadnazpodopiecznychośrodkaniewyraziłajednak
chęcinapodobnerozrywki,choćwszystkiedobrze
wspominałyleśnekąpiele,jaknazywałatoDaria.Uznały,
żezaczekająztymdoczasu,gdyaurabędziebardziej
łaskawa,zatozentuzjazmempodeszłydoćwiczeń