Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
Ranekwstałwyjątkowoponury,jakbysłońcewcalenie
zamierzałosięwychylićzzaołowianejzasłonychmur.
Niebobyłoniemalczarne,aodstronylasuzerwałsię
silnywiatr,którymiotałpookolicysuchymiliśćmiiniósł
wsobiezapowiedźchłoduiprzypomnienie,żewciąż
jeszczetrwazima.
Wiosnawtymrokustraszniesięociągamruknął
Eryk,kiedyzszedłnaśniadanie.
WkuchnikrzątalisięjużAlinaiPrzemek,szykując
kanapki,czylijednoznielicznychdań,którewmiarę
dobrzeimwychodziło.Ichwpadkikulinarnemiaływielką
siłęrażeniaidlategowpewnymmomencieEryk
zaproponował,żetoonzajmiesiękuchnią.Podczas
gotowanialepiejmusięmyślało,adziękijegodaniom
atrakcyjnośćpensjonatuznaczniewzrosła.
Cotyzanóżwziąłeśdokrojenia?jęknął,widząc,
żePrzemekpiłujeserżółtynożykiemdomasła.
Bochciałemtylkojedenplaster…
Erykwyciągnąłprawdziwynóżipokroiłserwrówne
plasterki,poczympoukładałjenaposmarowanych