Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Lucykochaładziałkę.Byłapołożonanaszczycie
łagodnieopadającegowzgórza–najwyższegomiejsca
wmiasteczku.Rozciągającysięzniegowidok
naokolicznemiejscowościzapierałdechwpiersi.Lubiła
tuprzychodzić,nietylkozewzględunapięknywidok
isatysfakcję,jakądawałajejpracanadziałce,ale
równieżzpowoduinnychdziałkowiczów,zktórymi
nawiązałaprzyjaźnie.Matkauznałazacoś
niewybaczalnego,gdyLucyoznajmiła,żewystąpiła
oprzyznaniedziałkiiostateczniejądostała.Fionie
kojarzyłosiętozklasąrobotniczą,ludźmi
wcyklistówkachiwytartychspodniachpodwiązanych
wtaliisznurkiem.Niebyłotammiejscadladobrze
wychowanejpanny.Jakżesięmyliła!SąsiadkamiLucy
byłydwienauczycielki,lekarkaiurzędniczka.
Lucyotworzyłafurtkęiruszyłastarannieutrzymaną
ścieżkąkuterenomnależącymdoKościoła
anglikańskiegoidzierżawionymprzezdziałkowiczów
zaniskąopłatą.Chłonęłasłodkizapachświeżościętej
trawyikremowobiałychkwiatówgłogu.Ponureprognozy
niesprawdziłysię–pogodabyłaciepłaisucha.
Nadziałkachkrzątalisięstarsipanowie,jaknazywała
swoichsąsiadów:Joe’ego,BillaiDana.Zawszesobie
zniejżartowali,zastawiającnaniąpułapki.Billbył
najmłodszy,miałprawiesiedemdziesiątczterylata
ipierwszyjązauważył.
–Chłopaki,jestnaszakrólowamaja!–poinformował
Joe’egoiDana.
–Agdzietwójchłopak?–spytałJoe,szczeciniasty,
dziarskisiedemdziesięcioośmiolatek.
StarsipanowiezawszetaksobieżartowalizLucy
iOrlanda.Chociażgłośnoprotestowałaprzeciwtym
aluzjom,niechcielijejuwierzyć.
–Niewróciłjeszczezpracy,kiedywychodziłamzdomu
–odpowiedziała.–Alezostawiłammukartkę,więc
miejciesięnabaczności,bowkażdejchwilimożesię
pojawićizrobićzwamiporządek.
Joezaśmiałsię.
–Zawszeuważałemgozapaskudnegozazdrośnika.