Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
napróżnoobmacywałemczarnąkoręizakrwawionympaznokciem
łamałemdrzazgiwystającespomiędzyszczelinwdrzewie.
„Tojedynietopola”,mówiłemsobie,opartyoniąplecami,
bypoczućbliżejijejniezapomnieć.Leczpodwieczóritak
zapominałem,gdybędącsamwpokoju,kładłemsięspaćjakzawsze
odziesiątej.Zulicydobiegałykrokiprzechodniów,stłumionegłosy,
rzadkiekrzyki.Późniejzapadałacisza,wedługznanegomirytmu
inasilenia.Przypewnymwysiłkubyćmożezdołałbymsobie
przypomniećtetrzy,czterywewnętrznedrgnienia,którymizaczynała
sięmojanoc,rzeczywistestopnie,którymifizycznieschodziłem
kuciemnościimilczeniu.Wówczascieńtopoliznajdowałmnie
skurczonego,zzaciśniętymipięściami,zotwartymiszerokooczami,
gdypragnąłemkrzyczeć,choćniewiedziałem,jakanidokogo…
*
Ciekaweodkryciewczorajwantykwariacie.GeorgeGissing,
LaRançond’Ève.Zroku1900,jaksądzę.Anijednegoszczegółu
oautorze(prawdopodobnieAnglik).Zleciałydobreczterygodziny.
Skończywszyczytać,wyszedłemnaulicępowieczornągazetę.
Znówbójki,zwłaszczanawydzialemedycyny,atakżenanaszym.
Dziśteżsiętamniepojawiłem.Poco?
*
ZatrzymałmnienaulicyMarcelWinder,żebymipowiedzieć,żeznów
gopobili.
Numerosiemoznajmił,niewyjaśniając,czytoósmabójka,czy
porazósmyodniósłobrażenia.Rzeczywiście,miałczarnegosiniaka
podlewymokiem.Byłrozmowny,niemalwesoły,takczyowak
wydawałsięniewzruszony.Oczywiściejaniebyłemtegogodny.
Schroniłemsię.
Zdajesię,żechłopakiprzygotowująsięnadziesiątygrudnia,ale