Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
II
Gdywyszedłemwczorajzpociągunaperon,wbladymdworcowym
świetlemamawydałamisięchudszaistarszaniżkiedykolwiek.
Prawdopodobnieprzyczynąbyłyjejzwyczajowenerwywpierwszej
chwiliponownegospotkania.
Jejnerwy…„Maszwszystkiepakunki?Niczegoniezapomniałeś
zpociągu?Zapnijsiępodszyją.Żebymtylkoznalazładorożkę…”
Mówidużo,pospiesznie,otakwieludrobnostkach…Inieściera
łzyzrzęs,zobawy,żezauważę.
*
Pierwszyspacerpomieście.TriumfalneprzejściepoStradaMare,
międzydwomarzędamiżydowskichkupców,którzypozdrawiająmnie
donośnie,każdyzproguwłasnegosklepu,zukradkowymznakiem
porozumienia.
Tonic,chłopaki,trzymajciesię,Bógjestdobry,tominie.
„Oddwóchtysięcylat…”,mówiMoritzBercovici(tekstylia
iobuwie),próbującmiwytłumaczyćprzyczynynagonkiprzeciwko
nam.
Ufryzjera.Samwłaścicielczynihonory.Kiedyścinamiwłosy,
pyta,czymamjeszcześlady,blizny…No…„rozumiepan”.
Nie,nicnierozumiem.
Abójka?
Jakabójka?
Bójkanauniwersytecie…Niepobitopana?
Nie.
Zupełnienie?
Zupełnienie.
Jestdotknięty.Strzyżemniebezentuzjazmu,przymuszającsię.