Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niematakiejpotrzeby–odpowiedziałam,odkładająctelefon
nakolanaisplatającnanimręce.–Naprawdę.Wszystkojest
wporządku.
Dochodzącezsiedzeniaobokwaleniewklawiaturę,dotąd
utrzymującetempokarabinumaszynowego,nagleucichło.Mel
oderwaławzrokodekranulaptopanajejkolanachizmarszczyłabrwi.
–Czyciludzienaprawdęniemająnicdoroboty?Wsumieto…
możepowinnamwysłaćtunaszegomachera,żebysprawdził,czynie
dasięichprzekabacićnanasząstronę.Tobyłabyniezłaakcja,co?
Odhejterado…wyznawcy.Nie,tunicniejestwporządku.Wkońcu
jednakinimisięzajmę!–oświadczyła.Sięgnęłapotelefonleżący
nasiedzeniumiędzynamiiodezwałasiędoniego:–Zanotuj:program
przekabaceniaprotestujących.
Wiedziałam–inajwyraźniejagenciCooperiMartinezrównież
–żenajlepiejpozwolićMelsamejdojśćdorozwiązaniainiczegojej
niesugerować.
Samochódzjechałnagorszyodcinekautostrady,warknąłizadrżał.
Okrzykistawałysięcorazgłośniejsze,corazskuteczniejzwracałymoją
uwagę.
Niebądźtchórzem,Zu,powiedziałamsobie.Niemogliminic
zrobić,bozewszystkichstronotaczałymniekuloodporneszyby,
dotegotowarzyszylimiagenciFBIipolicja.Gdybyśmyodwracali
wzrok,pomyśleliby,żeniejesteśmywystarczającosilni,bystawić
imczoło.
Przełykającztrudemślinę,odwróciłamsię,żebyponowniewyjrzeć
przezokno.Silniejszypodmuchwiatruszarpałflagami
ostrzegawczymi,zamocowanymipodrugiejstroniepasadzielącego
jezdniewiodącewprzeciwnestrony.Miałytensampomarańczowy
odcień,cobarierychroniącerobotnikówwylewającychnowyasfalt.
Grupkamężczyznikobietzrobiłasobieprzerwęwpracy.Stali
oparciobetonowąbarierkę,obserwującnasząkolumnę;niektórzy
machalinamradośnie.Instynktownieuniosłamrękę,żeby
odwzajemnićgest,anamoichustachpojawiłsięwątłyuśmiech.
Pożenującodługimczasieprzypomniałamsobie,żeprzecieżmnienie