Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Lekisą…problemtylko,żeuzależniają…noimają
różneskutkiuboczne.
–Notoco?–zapytałnitogniewnie,nizżalemEdek.
–Takbędziezawsze.
Ojciecpatrzyłprzedsiebie,jakbywpustkę.Wreszcie
wstałodstołuirzekłtylkocicho:
–Tegoniewiem.Może…
*
P
poprzedniegodnia.Świeciłosłońce,wiałlekki,chłodny
oniedziałkowyranekznowubyłpogodny,takjak
wiatr,niebobyłobłękitne,gdzieniegdzietylkoprzykryte
białymiobłokamipchanymiwiatremiwędrującymiwraz
znimzzachodunawschód.
EdwardszedłulicąFreta,ludzibyłoniewielu.Minął
BarbakanipochwiliprzemierzałStareMiasto.Czuł
wszechobecnyzapachstęchliznyiwybijającychwilami
zzaułkówodórmoczuirozkładającychsięśmieci.
PrzeszedłulicąNowomiejską,potemprzezRynekStarego
Miasta,skręciłwŚwiętojańską.MinąłKatedręJana
Chrzciciela,zktórejtodobiegałyodgłosyporannego
nabożeństwa.PochwilibyłpodmuramiZamku
Królewskiego.StamtądujrzałjużWisłę.Zawiałsilnywiatr,
achłopakrozejrzałsiędookołaipoczułcośnakształtulgi
iprzyjemnościbycianaotwartejprzestrzeni.Zszedł
nadółdomostuiruszyłspacerowymkrokiemwkierunku
Pragi.Mijałpojedynczeosoby.Jezdniąmostucopewien
czasprzejeżdżały,towjednąstronę,towdrugą,dorożki