Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jąotymsamym.
Mimowszystkojeszczeprzezkolejnedwiegodzinynie
mogłemzasnąć,toteżwniedzielęobudziłemsiędopiero
odziesiątej.
Wziąłemszybkiprysznic,wypiłemkawęipostanowiłem
odrazujechaćdorodziców.Chciałemjaknajszybciejsię
czegośdowiedzieć.
Przywitalimnieniezwykleradośnie.Odkąd
wyprowadziłemsięzdomu,ciąglepowtarzali,
żezarzadkoprzyjeżdżamipodkreślali,jakbardzotęsknią.
Zapewnewceluzachęceniamniedoodwiedzinmama
zawszeprzygotowywałanaobiadmojeulubionedania.
Kiedyśbyłyonedlamniedodatkowymbodźcem
skłaniającymdotego,abywpaśćdodomu.Jednakodkąd
sięzakochałem,jedzenieprzestałobyćważne.
–Muszęwamcośpowiedzieć–oznajmiłem,kiedy
zasiedliśmydostołu.
–Żeniszsię?–zapytałrzeczowoojciec.
–Co…?
–Tomekwidziałcięzjakąśdziewczyną–wyjaśniła
mama.
Spojrzałempytająconamojegomłodszegobrata.
–Kiedy?
–Dwatygodnietemu,jakpojechałemdociebie.
Żegnałeśsięzniąnaparkingu.Niezłalaska!
–Dlaczegonicniemówiłeśotym,żenaswidziałeś?
Tomekwzruszyłramionami.
–Żebyśznowumiałpretensje?Przecieżnielubisz,jak
wtrącamsięwtwojesprawy.