Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JAKUB
KiedywróciłemzkolacjiwdomuElizy,nadalbyłem
wszoku.Ciąglemiałemprzedoczymawyraztwarzyjej
ojca,awuszachdźwięczałomipytanie:„SynAnny
iZbigniewa…?”.Nierozumiałem,dlaczegotak
goporuszyłowspomnieniemoichrodziców.Obydwojebyli
spokojnymiludźmi,niemieliznikimkonfliktów,niekłócili
sięnawetmiędzysobą.Noiniemówilionikimźle.
Czyżbycośprzedemnąukrywali?
Mogłemoczywiściezadzwonićdodomuizapytaćich
oto,alewolałemprzełożyćtęrozmowęnanastępny
dzień,kiedyprzyjadęnarodzinnyobiad.Miałem
wrażenie,żewspomnienieojcaElizyrównieżunichmoże
wywołaćgwałtownąreakcję.Niechciałemfundować
imtakichemocjinaodległość.
Samniewiem,jakdługoleżałemnałóżkuigapiłemsię
wsufit.
Straciłemzupełniepoczucieczasu.Dopierodźwięk
telefonupomógłmiodzyskaćprzytomność.Kiedy
zobaczyłemnaekranienumermojejdziewczyny,
odebrałemnatychmiast.
–Nieśpiszjeszcze?–zapytała.
–Askąd!Niewiem,czywogóledziśbędęspał.
–Rozmawiałamztatą…