Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
Dompachniałinaczej,niżpamiętała.Zamiast
świeżegodrewnaizapachufarbpoczułastęchliznę,pleśń
ijeszczecośinnego,czegoniepotrafiłanazwać,aco
przewiercałojejnozdrzaniemalnawylotidoprowadzało
domdłości.Nieregulowaneoddawnadrzwi,których
drewnomusiałonapuchnąćodwilgoci,ztrudem
poddawałysięsilejejręki.Tak,jakbydomniechciałjej
wpuścićdośrodka.Wewnątrzpanowałaciemność
przerywanapojedynczymistrumieniamiświatła
padającymizeszparmiędzygrubymizasłonami.
Wświetlewidaćbyłomilionydrobinkurzuporuszone
przezpodmuchświeżegopowietrza,którydostałsię
dodomu,gdyGabrieliwkońcuudałosięotworzyćdrzwi
frontoweprzezpchnięcieichzcałychsiłbiodrem.
Położyłapękciężkichkluczynakomodzieprzywejściu.
Weszławolnodośrodka.Choćznałatendomnapamięć,
pokrywającagoniczymszareprześcieradłogruba
warstwakurzuodmieniłatakbardzotomiejsce,żeczuła
sięwnimobco.Wpółmrokuniezauważyłataboretu
stojącegonaśrodkukorytarza,którypodwpływem
kopnięciaprzewróciłsięzhukiem.Podskoczyła
zestrachu.
–Namiłośćboską!–powiedziaładosiebiezmieszanką
irytacjiizłościwgłosie,poczymruszyłagwałtowniej
wkierunkunajbliższegookna.Jednymszarpnięciemręki
odsłoniłazasłonę.Staratkaninaniewytrzymała
niespodziewanejsiły,zjakąjąpotraktowano,isię
rozdarła.
Dośrodkawpadłociepłepołudnioweświatło,alenawet
ononieodmieniłoponuregoobliczadomu.Gabriela
ruszyławkierunkuokienwsalonie.Kolejnorozsuwała
zasłony,ażcałydomzostałzalanyświatłem,wktórym
tańczyłocorazwięcejdrobinkurzu.Zaczęłakaszleć.