Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przyłożyładłoniedoczołaiprzycisnęłajedookna.Serce
zabiłojejmocniej,gdyzobaczyłasłojewypełnione
słodyczami.Jednopodrugimwspomnieniazminionych
dnipowolisączyłysiędojejświadomościiwkońcu
uśmiechzagościłnajejtwarzy,porazpierwszy,odkąd
wró​ciławcześniejzpracyiza​skoczyłaDanawdomu.
Zgu​biłasiępani?
pod​skoczyłaiuderzyłagłowąoszybę.
Cholerawymamrotała,pocierającobolałeczoło
iodwracającsięodokna.Zaledwiechwilęwcześniejulica
byłacałkiempusta,aterazznalazłasiętwarząwtwarz
zbardzopoważniewy​gląda​jącymmężczyzną.
Zgu​biłasiępani?zapy​tałponownie.
Hm,nie,niezgu​biłamsięodparła.
Czyzatemzechciałabymipanipowiedzieć,copani
tutajrobiotakpóźnejporze?
Hollyprzyjrzałasiędociekliwemunieznajomemu,
którypomimożenieźleubrany,całkiematrakcyjny
izcałąpewnościągruboprzedczterdziestkąmiał
podejrzliwąminęwścibskiegoemeryta.Wyrwana
zzad​umy,niebyławnastroju,byznosićtakienatręctwo.
Aco,panzpolicji?odparowała.
Wzdrygnąłsięlekko.
Nie.
Możezestrażysąsiedzkiej?
Teżnie.
Cóż,wtakimra​zietochybaniepańskasprawa.
Za​szurałno​gami,awkońcupow​iedziałwprost:
Poprostujestjużdośćpóźno,apaniwpatrujesięw
witrynęodprawiedziesię​ciuminut.
Co?Awięcmniepanob​ser​wował?Śledził?!
Tak…toznaczynie.Obserwowałem,tak,tojest,
widzi​ałem…alenieśledz​iłem!
Jejpoczątkowairytacjaszybkoprzerodziłasię
woburzenie,któreterazzdecydowaniebardziej