Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
WnocytemperaturawWarszawiespadładominusdwudziestustopni.
Mężczyznabyłztegopowoduzadowolony.
Gdybybyłocieplej,poulicachsnułybysięgrupkimłodzieży
wracającezimprez,nocnemarki,któreakuratwyszłyzpsem
naspacer,albowłóczędzyplądrującyśmietnikiwposzukiwaniu
aluminiowychskarbów.Alewtakimrózniktniewystawiałnosa
zdomu.Ludziekrylisięwciepłychłóżkachpodkilkomawarstwami
kocówipierzyn.
Zimnoułatwiałoczuwanie,pobudzałoumysł.Mężczyznasprawdził
ekwipunek:goreteksowerękawiczkidowspinaczki,butelkazbenzyną,
latarka,nóż,zapałkiorazsuchaszmatkawszystkoznajdowałosię
naswoimmiejscu.Razjeszczezerknąłwtylneibocznelusterko.
Nikogoniezauważył.Powtórzyłwmyślachplaniwysiadł
zsamochodu.
Uderzyłwniegolodowatypodmuchwiatru.Skuliłsięiwsadziłręce
dokieszeni.Założyłchustęnatwarziprzebiegłkilkametrów.
Porozgrzewającychsięmięśniachrozeszłosięprzyjemneciepło.
Zawszebyłdumnyzeswojejmuskulaturyisprawnościfizycznej.
Wiedział,żenatakimmroziełatwookontuzjęnaciągnięcieścięgna,
skręceniekostki.Tobywszystkoskomplikowało.Aonniemógłsobie
pozwolićnakomplikacje.Nieteraz.
Szybkowykonałczterygłębokieskłony,rozruszałręce,stawy
kolanoweorazkostki.Kilkarazyzamachałszerokoramionami
doprzoduidotyłu,awkońcunaprzemian.Tomusiałowystarczyć.
Przebiegłtruchtemkilkanaściemetrów,apotemdwomaskokami
pokonałnajbliższyparkaniznalazłsięnaterenieposesji.Dopadł
dościanyischowałsięwcieniu.
Skupiłsięnatym,żebyuspokoićoddech,ajednocześnie
nasłuchiwał,cosiędziejedokoła.Woddalizaszczekałpies,przecznicę
obokprzejechałsamochódzuszkodzonymtłumikiem.Pozatym
wokolicypanowałasennamroźnacisza.
Uśmiechnąłsięsamdosiebieipoprawiłbutelkę.Zapomocą