Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Naskutekpożarupopękaływszystkieszyby,anażółtychścianach
pojawiłysiębrudne,smolistesłupy.Ogieńsięgnąłnawetdachu,
oczymświadczyławielkawyrwawśródpoczerniałychdachówek.
Cosiętustało?spytałMortka.
Okołogodzinydrugiejwnocywdomuwybuchłpożar.Pierwsze
wezwanieotrzymaliśmyogodziniedrugiejdziesięć,anamiejscu
byliśmymniejwięcejsześćminutpóźniejodpowiedziałstrażak.
Szybko.
Kowalskiwyglądałnaurażonegouwagą,jakbywustach
policjantasłowo„szybko”taknaprawdęoznaczałoprzyganę,żenie
dotarlinamiejsceprędzej.
MamyremizęnaPłaskowickiej,niedalekostądmruknął.Dom,
jakpankomisarzwidzi,zostałznaczącouszkodzony.Zwrot„pan
komisarz”wypowiedziałwlekceważącyidrwiącysposób.Odśrodka
wyglądatojeszczegorzej.Naszczęścieogieńnieprzeszedłnainne
budynki.
Szybkospłonął,jeślibyliścietutajjużposześciuminutach
zauważyłKochan.
Tobyłśrodeknocy,okolicajestspokojna,ludziespali.Oceniam,
żepożarszalałjużdobrychdziesięćminut,zanimdonaszadzwoniono.
Strażakzauważył,żeMortkawpatrujesięwotwartąkratęokienną
napiętrze.
WczasiezdarzeniazginąłwłaścicieldomuwyjaśniłKowalski.
Awłaścicielkazostałaciężkopoparzona.Przeżyłatylkodlatego,
żeuciekła,skaczącwłaśnieztegookna,naktórepanspogląda.
Połamałasobienogi.
Komisarzodczekał,strażakskończymówić,ipodrapałsię
ponosie.Znowuzachciałomusięziewać.Spojrzałnazegarek.Była
sobotarano,dochodziłasiódmatrzydzieści.Powinienotejporze
jeszczespać,alestrażpożarnanalegała,żebynamiejscupojawiłsię
ktośzwydziału,ipadłonaMortkę.