Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ztrudemsięobracały,anadomiarprzywjeździe
naulicęSenatorskątrafiłanatakisznurrozlicznych
pojazdów,żejenonogazanogąposuwaćsięmogła,
cochwilaodbywającprzymusowepostoje.
PrzedMarywilem[9]ulicarozszerzałasię.Woźnica
zaciąłkonie,abyjadąceprzedkarocąsankiwyminąć
inaplacsięwydostać,gdywtemodBielańskiej
nadciągnąłdługikorowódwozówwłościańskich,
eskortowanychprzezwojsko.Ruchwjednejchwili
zostałzatarasowany,pojazdyzbiłysięwbezładną
gromadęiczekały.
Tanowaprzeszkodasnadźzniecierpliwiłajadących,
bozamarznięteokienkokarocyroztworzyłosię
ztrzaskiem,arównocześnierozległsiędźwięcznygłos
kobiecy:
—Domagalski,dlaczegoznówstoimy?
Tęgistrzelec,siedzącyobokwoźnicy,obróciłsię,aby
odpowiedzieć,gdytymczasemzgłębikarocyozwałsię
drugigłosostry,chropowaty:
—Chceszwidocznie,żebymsięznówprzeziębił!
—Nie,tylko...tajazda...
—Pilnoci,pilno!Wiem,wiem!Alesięnieśpiesz.
Powiedziałemci,jeżeliksiężnaniezostawiłakart,
tozostaniemywdomu.
—Jakcisiępodoba—odrzekłdrżącygłoskobiecy.
Okienkosięzamknęło.Strzelec,któryczekałsposobnej
chwili,abynazadanemupytaniedaćodpowiedź,
odwróciłsiędowoźnicyimruknąłpodnosem: