Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
winiarnieizajazdybuchałynietylkokłębamipary,lecz
ipotokamiżółtoczerwonychblasków.
Zgiełkizamieszaniewzmagałysięzgodziny
nagodzinę.Dziesiątkipaniensłużebnych,kozaczków
dworskich,pajukówipokojowcówwbarwachstrzelców
naposyłkisnułosięulicami,bądźdźwigającwielkie
pudłaczworogranne,bądźwytworniespowinięte
tłumoczki,bądźdopierozałatwiającsprawunkilub
roznoszącuperfumowanebileciki.Zamożniejsi
mieszczanieadrobnaszlachta,tułającasięnabruku
warszawskimiwzdychającacałymsercemdopromocji,
sejmikówipolitycznychwywodów,ciągnęła
napoczęstunek,nanależyteNowegoRokupowitanie.
NawetzlepianeknadWisłąwymykałysięskulone
postaciekobietskostniałychnapołyzzimna,dzieci
bosych,mężczyzntulącychsiędaremniedołachmanów
przedmroźnymwiewemiśpieszyłysiędopiero
groszakówszukaćczyostatniedytkikarczmarzowi
oddać,byleweselemRokNowyspotkać,
azapomyślnośćprzepićinędzęswojąbodajnanoc
jednązdławić.
Wodpowiedzinateuroczysteświatła,którymi
bramowałasięWarszawa,uszafirowegostropu
niebieskiegoroziskrzyłysięgwiazdy,haftującpłaszcz
nocymiliardamidiamentowychblasków,przepasując
srebrzystąwstęgąmlecznejdrogi,aścielącpodstopy
wypływającegoksiężycaszatępuszystąnieuchwytnymi
płatkamiobłoczków,miękkąłagodnychbarwdoborem
awielkąbezmiaremginącychwdalihoryzontów.
Odstronyrogatekwolskichtoczyłasięociężale
poszóstnakaroca,skrzeczącprzeraźliwienastężałych
namroziepiastachiosiach.Karmnegniadosze,
smaganebatemwoźnicy,zmagałysięzgłębokimi
kolejamiśnieżnymi,kłębamiparyznaczyłykażde
drgnięcierozwartychchrapów,targałynaprężonymi
szlejami.Karocazapierałasię,porosłeśniegiemkoła