Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁTRZECI
TegosamegodniapanAnastazypobezsennejnocy
zaspałbyłnadranemiobudziłsię,kiedyjużsłońce
iskrzyłosięwmrozemporosłychszybach.Krótki,lecz
mocnysenpokrzepiałszambelana.WypiłpanAnastazy
zesmakiemfiliżankęczekolady,przerzuciłostatnie
wiadomości„GazetyKorespondenta”,wysłuchałnawet
uroczystychżyczeńnoworocznych,zjakimizjawiłasię
dońsłużbapałacowazBaptystąnaprzedzie,idopiero
wspomniawszynażonę,skrzywiłsię.
Jaśnieoświeconapaniwyjechała?zagadnął
pokojowca.
Wyjechała.
Iniepowróciłajeszcze?
Kolebkawróciłapusta,jaśnieoświeconypanie.
Domagalski?
Zostałzjaśnieoświeconąpanią.
Szambelanżachnąłsięnasamegosiebie.
Niepotrzebnieuległwczorajtejdzierlatce.
Dzieńpiękny,pogodny,jednymtchemmożnabywrócić
doWalewic.Atu,wdodatku,NowyRok:anisposobu
siępokazaćnigdzie,bobyćujednych,trzebaobjeżdżać
wszystkich,aniewiadomonawet,jakbyprzyjęli.
Szambelanwspomniałdawneczasyigoryczgozdjęła.
DawniejwNowyRok!Ledwiemógłzdążyćnawieczór