Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Apollowaliłkopytami,bryzgającbłotem.Chrapałwściekle,przysiadał
natylnychnogach,znozdrzyziałogniem.
Spodczarnejczapkiordynataszareoczybłyszczałyłunąpożaru.Brwi
miałzmarszczonewgęstyłuk.Smagła,szczupłatwarzzabarwiłasię
ogniście.PatrzyłwrozpętanąprzemocogniaspokojniejodApolla,tylko
nozdrzagrałymuprędko,podnieconewewnętrznągorączkąiswędem
spalenizny.
Cojaimzrobiłem?Czytozemsta?Zaco?myślałporuszony.
AgitatorstwobuntWięcfalaprzyszłaitu?!
Uśmiechironicznybłąkałsięnajegoustach,przemknął
powydatnychrysachizawiejąsarkazmuomgliłszareźrenice.
Bydło!wyrzuciłyskrzywionewargi.
Aprzecieżmająnaukę;dajęimmyślałzgoryczą.Owczypęd!
Ijeszczesłabemózgi!
Jużbyłpodnieconyideąocaleniazbłąkanychtłumów.Ostrogami
trąciłApolla,ruszyłwhuczącemasyludu,wburzęogniaidymów.Lecz
powstrzymałgoolbrzymiJur,chwytająckoniazauzdę.
Jaśniepanie!tamniemożnatamgrożąprzeklinają.
Ordynatparłnaprzód.
Kogoprzeklinają?Mnie?
Jaśniepanatopodlecy.
No,dobrze.Mówiłemci:ratowaćmieszkania!Ruszajdopożaru!
Jaśniepanie
Ruszaj!
Głosordynatazasyczał.Jurznikłwtłumie.
Zabawnahistoria!myślałMichorowski.Tegojeszczenie
widziałem.Ciekawym!
Izuśmieszkiemlekceważeniawtłoczyłkoniawskłębionerojowisko
ludzkie.