Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tetrzydzieścisekundciągnęłosiędobretrzydzieściminut.
Zagrożeniefałszyweczyprawdziwe,toniemiałoznaczenia:koła
zamachoweprotokołubezpieczeństwazaczęłysiękręcić.Agent
Cooperszedłjużwmojąstronę,jegokrawattrzepotałprzykażdym
szybkimkroku.Słowanateleprompterzeodbijałysięwsrebrnych
soczewkachjegookularówprzeciwsłonecznych,ażwkońcuktoś
odciąłzasilanieiwyłączyłekran.
Mężczyznaobjąłmnieramieniem.Dlakażdego,ktonas
obserwował,wyglądałototak,jakbypoprostuwyprowadzałmnie
zesceny.Możnabyłoniezauważyć,żeagentCooperprzytuliłmnie
mocnodoswojegoboku,awolnąrękętrzymałzaledwiekilka
centymetrówodkaburypistoletu.Słońcepadałonarękawjego
ciemnegogarnituruiparzyłowszędzietam,gdziemnieomiotło.
–Wszystkowporządku.Wszystkowporządku–powtarzałbez
końca,gdypolicjanciodwrócilisiędopracownikówuniwersytetu
izagrodziliimdrogęnaschodyDawnegoGłównego.
Większośćstudentówiichrodzinpodniosłasięjużzkrzeseł
ikrążyładookoła,rozmawiajączesobąlubszukającdrogidostołu
zpoczęstunkiem.
–Wiem–odpowiedziałamstanowczo,poczymtrafiłamobcasem
wdziuręwstarejpłytcechodnikowej,zapadającsięwnią.
Zamiastpozwolićmisięuwolnić,agentCooperszarpnąłmną
doprzodu,przezcouszkodziłmibutizmusiłdokuśtykaniawstronę
Mel.
–Zaczekajtutaj–zadecydował.–PrzyjdziepociebieMartinez.
Jaskoczęposamochód.
Tobyłelementnaszegoprotokołubezpieczeństwa:ukryciesię
wbezpiecznymmiejscudoczasuzapewnieniatransportu.Skinęłam
głową,aagentCooperruszyłwstronęparkingu,naktórym
zostawiliśmywózpodopiekąreaktywowanejpolicjistanowej
PensylwaniiinowychfederalnychsiłpolicyjnychONZ,takzwanych
Obrońców.
WniewielkiejodległościzauważyłamMartineza.Niezmierzał