Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
toszczególnezaskakujące.HrabiaWerkusoddawna
chciałsięgopozbyćzgrodu.Niemiałtylkopowodu.
Martwicięto?Marcelspojrzałnaagentkę.Dostrzegł
zawahanie.Niedużeitrwająceledwieułameksekundy,
jednaknatylesilne,bynieuszłouwadzeosobynawettak
nieuważnejjakon.
Tokłopotliwe…Odwróciławzrok,zmieszana,
żedałasięprzyłapaćnaniepewności.Mężczyznaspojrzał
naniąbadawczo,nieodezwałsięjednak.
Straciliśmygozoczu.Izostaliśmybezżercy.Nie
wiadomo,ktogozastąpi…kontynuowała.Nietojest
jednakteraznajważniejsze,mamygorszyproblem…Mam
podejrzenia,dośćsilne,żeSoniaLupejniezaginęła,
tylko…uciekła.Agentkaważyłasłowa.Niebyłapewna,
czytodobreokreślenie.Innegojednaknieznajdowała.
Mówiłacicho,jakbywobawie,żektośmożeusłyszeć,
choćwiedziała,żecałyterenbasztyobłożonyzostał
silnymizaklęciamiochronnymi.
TaSoniaLupej?Marcelsięwzdrygnął.
Aznaszjakąśinną?Jeślitoprawda,toMojmirnie
możesięotymdowiedzieć,rozumiesz?Skinąłgłową
wpotwierdzeniu.Onwciążjejszuka,ajeślidowiesię,
żeżyjeiżecelowouciekła,możesięzałamać.Anie
możemysobiepozwolićnatakąstratę,jestzbytcenny.
Rozumiem.
Tajnywspółpracownikspędziłwkomnacieswojej
mocodawczynicałąnoc.Byładlaniegobardzo
wyczerpująca.Gdywychodził,ponownieznieskrywaną
pogardąspojrzałnawartownika.Mężczyznaotwierający
mudrzwiznowuprzemieliłobleśnymiwargamiuschłe