Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
czas,zapamiętaćchwilęwnajdrobniejszychszczegółach,odłez
szczęścianatwarzyJaKory’egopostrukturęmechatych
pomarańczowychskarpetekMaritzy.Czułam,jaksercemocnomiwali,
świadomeznaczeniategowszystkiego.
PominucieMaritzastwierdziła:
No,tochybamożemyspokojniegadaćrazemochłopakach.
Iwtedywybuchnęłamśmiechem.Tamciwbiliwemniewzrok,
pokręciłamgłową,asłowasamepopłynęły:
Niemożemy.Bowychodzinato,żepodobająmisiędziewczyny.
Śmialiśmysiętakstrasznie,żewreszcieskończyliśmynapodłodze.
Maritzarazporazściskałanaszedłonie,aJaKorypowtarzał:
Conatoteoriaprawdopodobieństwa?
Potemmamazawołałanasnakolację.Siedzieliśmyprzykuchennym
stole,próbującukryćporozumiewawczeuśmieszki,JaKory
zakrztusiłsięwodą,gdymójtatazapytał,czymaochotęnakiełbaskę.
Uważamzadośćznaczące,żecałanaszatrójkaokazałasię
nieheteronormatywna.Amożewcalenie.Możenaszaorientacja
jedyniewyjaśniała,dlaczegozawszeczuliśmysięniecoróżniodreszty
dzieciaków,dlaczegonigdyznikiminnymniepoczuliśmytakiejwięzi.
Takczyinaczej,wtedytylkoutwierdziłamsięwprzekonaniu,żenigdy
niespotkamnikogo,ktobymniezrozumiałtakjakMaritzaiJaKory.
Nadalniepowiedzieliśmyotymrodzicom.RodziceMaritzybyli
zagorzałymikatolikami,mamaJaKory’egoharowałaponadsiłyjako
pielęgniarkawszpitaluidoniczegoinnegoniemiałagłowy,amoijuż
itakuważalimniezadziwadło.Cóż,nieodziedziczyłamponich
idealnegoamerykańskiegouroku.Alechodziłoocoświęcej.Nikomu
niepowiedzieliśmy,ponieważpoprostuniemiałotowiększego
znaczenia.Jeszczenawetznikimsięniecałowałam,JaKoryteżnie.
AMaritzatylkoraz,podczaszeszłorocznychwakacjiwPanamie,
zchłopakiem,którykumplowałsięzjejkuzynami.Krótkomówiąc,
niezebraliśmyżadnychdoświadczeń,pocowięcinformowaćświat
oswojejorientacji?Naszaseksualnośćczy,jaktoczasemujmował