Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naprzytuleniealbospontanicznyśmiechjuż
niekoniecznie.
Wyglądajakzamrożonaprzyszłojejdogłowywdniu,
gdyzmarłababcia.Wtedysądziła,żematkasię
rozpłacze,okażerozpacz.Ona,Iza,byłapewna,żewtaki
właśniesposóbzareagowałabynapodobnąwiadomość.
Tymczasemmatkapoprostuodłożyłasłuchawkę,
spojrzałanacórkęipowiedziałaspokojnie:
Pojutrzejedziemynapogrzeb.Mojamatkanieżyje.
Apotemposzładołazienkidokończyćrobienie
makijażu.
Nicdziwnego,żenieruszajejjakieśkolokwium
skwitowaławmyślachdziewczyna.
Prawdęmówiąc,akurattegodniabyłojejtoakurat
narękę.
Postaramsięzaliczyćodpowiedziałamatce.Ale
ztychnerwówniczegoniezjemdodałastanowczo,
zewszystkichsiłstarającsięzapanowaćnadskurczem
brzucha.
Zpustymżołądkiemtrudniejcibędziesięskupić,ale
jakuważasz…Matkawłożyładoustkawałekpomidora.
Zjemcośpokolokwium,wiesz,żemamobokuczelni
kilkafajnychknajpek.Izaszybkowstałaodstołu
ipodeszładokuchennejszafki,gdziestałdzbanekzwodą.
Byleniepatrzećnajedzeniepomyślała,wypijając
kilkamałychłykówpłynu.Amyślałam,żeteporanne
nudnościmocnoprzesadzone.
Jadzisiajbędęcałydzieńwdomu,więczrobięcoś
dobregonakolacjępoinformowałatymczasemmatka.
Maszjakieśzamówieniespecjalne?
Wszystkojedno…Cozrobisz,tozjem.Naprawdę
dłużejniemogłakontynuowaćtegotematu.
Przepraszam,alemuszęsięzbierać.Jeślisięspóźnię,
doktornawetdosalimnieniewpuści.
Prawiewbiegłaposchodachizulgązatrzasnęłazasobą
drzwiswojegopokoju.Opadłanałóżko,twarzą