Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niepragnącprowadzićdalszejrozmowyaniteż
pozostawaćwbezpośrednimtowarzystwieswych
krewnych,Calhounniechętniespiąłkoniaostrogąipuścił
siędrobnymkłusemprzezprerię.
–Pokażmitenbilecik,Henryku!–zwróciłasięLuiza
ściszonymgłosemdobrata.–Chciałabymobejrzećznak,
którytakwielkąwyświadczyłnamprzysługę.Ściągnij
gostamtąd,bracie;przecieżnieprzydasięwięcejnanic,
skorowidaćjużdrzewo.
Niepodejrzewającistotnychmotywów,którymisię
powodowała,Henrykzastosowałsiędojejżyczenia.
Odczepiłkartonikzkolcairzuciłgobezsłowasiostrze
nakolana.
–MaurycyGerald!–wyszeptałamłodaKreolka,
odczytawszynazwiskonabilecie.–MaurycyGerald!–
powtórzyłatonemwezwania,wsuwającbiletzastanik.–
Bezwzględunato,kimjesteś,skądprzybywasz,dokąd
zmierzasziczymsiętrudnisz,odtejchwiliłączynas
wyroklosu!Czujęto,wiemrówniepewniejakto,żeniebo
mamnadgłową!Alejakżetoniebozdajesięobniżać!
Czyżmamwtymwidziećpalecowegoniezbadanego
losu?