Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Rozumiem–odparłTrzaskowskicierpko–alemnieteżobowiązująpewneterminy
zgłoszeń.Umówiliśmysiękiedyś,żepanprofesorbędziemniezawiadamiałconajmniejdwa,
trzytygodnienaprzód.
–Niepamiętam–rzekłChwalibógzbeztroską,którawyrwałacicheprzekleństwozust
kierownika.–Wkażdymrazie,najpóźniejnaśrodęmuszęmiećsurowiec.Niechpansięjakoś
postara.Dobrze?
–Będęsięstarał.Alenaprzyszłość,panieprofesorze…przyokazjichciałem
poinformować,żeszafapancernadlafiolekzAC-Xbędziegotowazatydzień.
Przedsiębiorstwo,któretorobi,przyśpieszyłoterminoddania.
–Coimsięstało?–spytałprofesorzdumiony.
–Bógraczywiedzieć.Możedostaliwięcejmateriału,możelicząnapremię,możejakaś
kontrola.Wkażdymrazie,zanimpanzakończyswojeprace,szafabędzieczekaćwgabinecie.
–Bardzomnietocieszy.Panwie,AC-Xtostraszna…no,mniejszaztym.Wkażdym
razie,anijednegodniafiolkiniemogąleżećbezsolidnegozamknięcia.Dowidzenia.
Trzaskowskiodłożyłsłuchawkę,wydąłwargiizzafrasowaniemzacząłstudiować
kalendarznabiurku.TaknagłezamówieniesurowcaoznaczałowyjazdpozaWarszawę,ana
toniebyłprzygotowany.Zniecierpliwionyprzerzucałkartki,medytowałnadkażdągodzinąi
dniem,wreszciestwierdził,żewyjazdjestniemożliwy.
–Choleraznaukowcami!–zaklął.–Przecieżniewytrzasnętejprzeklętejaginominy
spodziemi…
Pozostawałotylkojednowyjście:posłaćkogośinnego.Ioczywiścietyminnymmusiał
byćjegozastępca,magisterStanisławMarczyk.
Odłożyłkalendarz,sięgnąłpopapierosa.Marczyk…Panmagisterniezawahasię.
Jeszczedzisiaj–albojutrozsamegorana–wsiądziewpociąg,wydostaniesurowiecchoćby
spodziemi,ztriumfemprzywleczepełnąskrzynięibędziepodłaziłChwalibogowipodrękę,
jakkotdomagającysiępieszczoty,będziekażdymuśmiechem,każdymniewypowiedzianym
słowemdomagałsięuznania,pochwały,możepremii.
Wtedyprofesorpowie,takmimochodem,nibybezżadnejukrytejmyśli,żemagister
Marczykjakjużsięweźmiedoczegoś,tozawszedoskonalezałatwi.Możejeszczedoda,że
trudnosiędziwić,boMarczykmłody,pełenenergii,inicjatywy,zapału.DocentTajber–jak
zwykletrochęnieobecnymyślami–dorzuci,żemagistrowiprzydałabysiępodwyżka.Ktoś
tammożejużniepowie,alepomyśli,żezMarczykabyłbypewnielepszydyrektor
administracyjno-handlowyInstytutu,boTrzaskowskijakośtakczasami…Pięćdziesiątkę
przekroczył,wprawdziedopierotydzieńtemu,alezawsze.Możewięcnależałobygo
przenieśćnajakieślżejsze,mniejodpowiedzialnestanowisko.
Zdusiłpapierosa,zerwałsięipodszedłdookna.Podziedzińcuszłagrupazagranicznych
studentów,prowadziłichjedenzpracowników,pewniezwiedzaliInstytut.Przedbramą
zatrzymałasięciężarówkazmateriałami,kierowcaniecierpliwienawoływałwartownika
klaksonem.Wartownikwylazłzbudkiprzecierającoczy.nSpałłobuz”–pomyślał
TrzaskowskizgnieweminachwilęzapomniałopożywcedlaAC-X.Zobaczył,żepodachu
czwartegolaboratoriumgoniąsiędwakotyiśledziłichgonitwę,abytylkojaknajpóźniej
powrócićmyślądosprawywyjazdu.
Aleprzecieżtrzebabyłotozałatwić.Ociągającsięwróciłzabiurkoiująłsłuchawkę.
GdybyMarczykaniebyłowgmachu…
Marczykjednakbył.Wysłuchałpoleceniarzuconegosuchym,ostrymtonemirównie
sucho,zwięźleodparł,żewyjedziejeszczedziśwnocy,delegacjęipieniądzesamzałatwiw
wydzialefinansowym,zakilkadnibędziezpowrotem.
Pożegnalisięurwanym:ndowidzę…”iTrzaskowskiusłyszałtrzaskodkładanej
słuchawki.Zpewnymzdziwieniemstwierdził,żetamtenżywidoniegoconajmniejtylesamo
nienawiści,coon.nDwajwrogowie”–pomyślał.Dotejporynigdyjakośniezastanawiałsię
8