Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
którejnigdyniemiałzamiaruoddać.Tamtenzresztąnieupominałsię,alesumabyła
niewielka,zupełnydrobiazgwporównaniuztym,copóźniej.Zaktórymśrazem,kiedymiał
wyciągnąćrękępotakżyczliwiepodawanebanknoty,zawahałsię.nNie–powiedział–jai
takniemiałbymzczego…Niechpanmijużwięcejniepożycza,niepotrzebnieprzyszedłem”.
Takwówczaspowiedział,pamiętadokładnieswojesłowa,którenatychmiast–wsekundę
potem–chciałcofnąć.Boprzecieżwgruncierzeczymusiał,zawszelkącenęmusiałmiećte
pieniądze,tengrubyplikbanknotów,iniewidziałżadnychinnychmożliwościpożyczki,
prócztej.
Aletamten,jakbyniesłyszącjegosłów,włożyłmudorękipieniądzeipatrzyłspokojnie
swyminiebieskimi,chłodnymioczami,jakchowapośpieszniebanknoty,jakupychaje
nerwowowportfeluipokieszeniachtrzęsącymisię,wilgotnymipalcami.Tojużbyła
poważnasuma,dziesięćtysięcyzłotych.
Tak.Alenieostatnia.Wpółrokupóźniejspotkalisięprzypadkowonaulicy.Byłoto
spotkanienieuniknione,wpadliniemalnasiebie,byłdeszcziporywistywiatr,ludziekulilisię
podmuramikamieniclubbieglispieszniedoprzystanku,kryjąctwarzeprzedstrugamiwody
lejącejsięzniebaizdachów.Posześciumiesiącachstarannegounikaniaulic,którymitamten
chodził,sklepówikawiarni,któremiałzwyczajodwiedzać–wpadłnaniegonarogu
MarszałkowskiejiHożejitamtenodruchowo,amożeumyślnie,bojużgopoznał,
przytrzymałgozaramiona.
nNiemam–powiedziałzamiastprzywitania.–Niechpanrobizemną,cochce,janie
mamzczegooddać.”
Wrezultaciepożyczyłjeszczedwadzieściasześćtysięcy.Tegowieczoru,wdomu,
podliczyłcałydługiprzeraziłsię.Wiedział,żebyłotegodużo.Niesądził,żeażtyle.Prawie
pięćdziesiąttysięcy.
–Pięćdziesiąttysięcy?–grubasażgwizdnąłzprzejęcia.–BójsięBoga,chłopie,nacoś
tywydałtyleforsy?
Różniebyło.Wpierwtrochęgrał,alemukartawciążnieszła,więcrzuciłtowszystko,
jużczułswegopechawgrze,jakwinnychsprawach.Potem…tak,pierwszydużywydatekto
byławfm-ka.Cieszyłsięniąrównedwaipółmiesiąca,ażrozbiłmotocyklnaśliskiejszosie.
Kosztowałogotoczterytygodniewszpitaluikilkanapraw,poktórychwfm-kadefinitywnie
odmówiłaposłuszeństwa.
No,apóźniejmieszkanie.Zmieszkaniemto…
–Pij–tłuściochpodsunąłmukieliszek,widząc,żewahasię,czymówićdalej.Okropnie
gociekawiłytakierzeczy,częstowyciągałludzinazwierzenia,przeżywałtojakfilmczy
powieść.–Powiedz,Józek,aleprzecieżnamieszkanieniemusiałeśpożyczaćodniego,
mogłeśpostaraćsięzzakładupracyczyjak…
Właśnie–postarałsię.Nieszczęściechciało,żewtymokresiepowierzonomumagazyn
wyrobówgotowych.Fabryczkabyłaniewielka,alewmagazynieleżałoczęścinaparę
milionów.Robilirzeczydrogie,eksportowe,mieliznakjakościnQ”idobrąmarkęu
zwierzchników.Kluczeodmagazynubyływyróżnieniem,zdawałsobieztegosprawę.
Sprzedałkilkaczęści.Potemjeszczeparę.Wpłaciłwkładnadwupokojowemieszkanie,
trochęumeblował,trochęmielistarychmebli.Jadwigabyłaszczęśliwa,onicniepytała.Miał,
tomiał.Wierzyłamu,czybyłojejtoobojętne?Niesprawdzał.
Kiedy,szefprodukcji,sobietylkoznanymidrogami,dowiedziałsię,żeprzyjdzie
kontrola,zamknąłsięznimwieczoremwswoimgabinecie.Bylispokrewnieniprzezżonę,
szefokazywałmuzawszewieleżyczliwości,aleterazzacząłsięczegośdomyślać.Niemożna
byłoukryćbrakówwmagazynie,szefmiałdoskonałeoko,lepszeniżkontrola.nSłuchaj,
Józef–powiedział–niechcęgubićciebieanisiebie,boimniemoglibydosięgnąć,wiedzą,
żeśmykrewni.Jaciterazwstawiędomagazynuteczęści.Aletymiwciągu,powiedzmy,
tygodnianajdalejzwróciszichwartość.”
4