Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bochociażmójjedynyzwiązekskończyłsiętak,anie
inaczej,zawszeczułamsięzobowiązanabronićfaceta,
któryzłamałmiserceisprawił,żeznikimwięcejnie
odważyłamsięzbudowaćtrwałejrelacji.Tymrazem
jednakmilczałam,zajętaanalizowaniemnowych
wiadomości.
Kiedyznówpodniosłamwzroknaprzyjaciółki,
uśmiechałysięporozumiewawczo.Dobra,jateż
jeznałam.Sądziły,żewygrały.Iszczerzemówiąc,
odrobinęzaczynałamsięłamać.Nieżebydotarłydomnie
tewszystkieargumenty,ale…Bartek.Tak,Bartek.
–Niewiem…–zaczęłampowoli.
–Spoko,maszjeszczepółtoramiesiąca,bypotwierdzić.
–Anetkapoklepałamnieporamieniu,jużpewnasiebie.
–Gdybędzieszsięzastanawiała,zdejmijciuchy,stań
przedlustremidobrzesięprzyjrzyjwłasnemuodbiciu.
Iwyobraźsobie,jakBartuśbędzieżałował,żeztobąnie
został.–Zniżyłagłos,poczymdokończyła:–AAgnieszkę
trafiszlag.
Żadnaznasniepodejrzewała,jakbardzoprorocze
sątosłowa.