Book content
Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
Rozdział5
WPolscelutyzacząłsięsiarczystymimrozami.WsiedzibieART-
Designupokątnieplotkowanonatemattego,kto,iczywogólektoś
zichzespołu,będziemógłuciecodzimywstronęemirackiegosłońca.
OpróczMalwinynominacjędowyjazdudostałyjeszczeczteryosoby,
wtymrównieżMarcin,któregokandydaturęzłożyłjegoprzełożony.
NajwięcejspekulacjidotyczyłowłaśnieMarcinaiMalwiny,choć
przecieżzarządhiszpańskiejfirmyniemógłwiedzieć,żesąparą.
Kobietaudawała,żeniesłyszyplotek,jakobyjużmiaławykupiony
biletlotniczy,iniezauważa,żetakjakroktemurozmowyprzyniej
cichną.Wewnątrzjednakznowuczułasięniesprawiedliwieoceniana.
–Oninigdymnieniepolubią–pożaliłasięMarcinowiktóregoś
wieczoru.–Nonstopomniegadają.
–Niechgadają.–Wzruszyłramionami.–Czujsięwyróżniona.
Skoroplotkująnatwójalbonanasztemat,zamiastżyćswoimżyciem,
towidocznieichjeststrasznienudne.
Miałrację.Wiedziałaotym.Przytuliłasiędomężczyzny.Czułasię
przynimbezpiecznie.Zamknęłaoczyiznowuwyobraziłasobieich
razemwwynajętymdubajskimmieszkaniu.Razemwychodziliby
zniegodopracyibyzniejwracali.Wgłowierobiłalistęmiejsc,które
chciałabyznimzwiedzić.
–Malwinko,nieróbsobiewielkichnadziei–odezwałsiępodłuższej
chwili.
–Jakto?
–Mająwybraćzaledwiegarstkępracowników.Czuję,żeraczej
wyśląswoichludziniżtychzinnychfilii.Wiem,comówiłem
wcześniej,alepopatrz–jużluty.Itenwyjazdteżmabyćwlutym.
Przecieżniepowiadomiąnikogowprzeddzieńwylotu.
–Cochceszprzeztopowiedzieć?–Malwinauniosłasięnałokciu.
–Wydajemisię,żeci,którymdopisałoszczęście,jużotymwiedzą
iwłaśniepakująwalizki.
–Skądtenpesymizm?
–Samniewiem.Czujęto.Niepotrzebnietylkonarobiłemcinadziei.
–Marcinpochyliłsięnadkobietąipocałowałjąwczoło.
–Kiedyśitaktampojadę.–Złożyłaustawdziubek,poczym